Niespełna dwa tygodnie po katastrofie Columbii ekipa prowadząca dochodzenie jest już prawie pewna, że do wypadku doszło w wyniku przerwania powierzchni dolnego płata lewego skrzydła wahadłowca. Uszkodzenie musiało być znacznie poważniejsze niż odpadnięcie jednej czy kilku płytek osłony termicznej promu.

Śledztwo wskazuje, że przez otwór w poszyciu do wnętrza skrzydła i prawdopodobnie komory lewego podwozia dostała się plazma o temperaturze około 1000 stopni Celsjusza. Eksperci twierdzą, że tylko w ten sposób można wyjaśniać błędne wskazania czujników temperatury.

Na razie jednak nie określono, jaka mogła być przyczyna uszkodzenia: czy było to pęknięcie wynikające ze zmęczenia materiału, czy rezultat uderzania jakimś obiektem. Nie ujawniono także, kiedy podczas lotu promu mogło do tego dojść.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Specjaliści odrzucili natomiast sugestie, że jeszcze przed katastrofą lewe koło zostało opuszczone. Uznano, że w tym przypadku doszło do błędnego wskazania jednego z czujników. Zdaniem ekspertów opuszczenie koła przy tej prędkości doprowadziłoby do znacznie poważniejszego zakłócenia lotu niż odczuwany wtedy większy opór aerodynamiczny wokół lewego skrzydła

W północno-wschodnim Teksasie znaleziono jedną z opon. Być może jej badania pozwolą stwierdzić, czy do jej uszkodzenia doszło podczas wybuchu promu, czy przy zderzeniu z ziemią.

04:35