Walka z pożarami w hrabstwie Los Angeles trwa, tymczasem na terenach dotkniętych kataklizmem obowiązuje ekstremalne zagrożenie pożarowe - najwyższe możliwe w tamtejszej skali. Jest to efekt połączenia dwóch czynników - bardzo silnego wiatru i niskiej wilgotności względnej. Przy takich warunkach niewielki pożar może błyskawicznie się rozprzestrzenić.
Strażacy wciąż walczą z trzema pożarami, które we wtorek 7 stycznia wybuchły na terenie hrabstwa Los Angeles - Palisades Fire (strawił obszar o powierzchni 9596 hektarów; został opanowany w 14 proc.), Eaton Fire (5713 ha; 33 proc.) i Hurst Fire (323 ha; 95 proc.).
W zasadzie żaden z tych pożarów już się nie rozprzestrzenia, ale w Ameryce "opanowany pożar" ma nieco inne znaczenie, niż w Polsce. Pożar uznaje się za opanowany, jeśli strażacy ustanowią bariery wokół ognia, zapobiegając jego dalszemu rozprzestrzenianiu się. Innymi słowy - ogień znajduje się w wyznaczonych granicach, ale nadal może płonąć wewnątrz tego obszaru.
Stopień opanowania pożaru jest zwykle podawany w procentach - np. jeśli pożar jest opanowany w 50 proc., to oznacza, że 50 proc. jego obwodu zostało zabezpieczone. Pożar będący "pod kontrolą" to z kolei pożar, który został ugaszony i nie stanowi już żadnego zagrożenia.
W pożarach zginęły co najmniej 24 osoby. Uszkodzonych bądź zniszczonych zostało ponad 12,4 tys. budynków.
Tymczasem w hrabstwach Los Angeles i Ventura w poniedziałek i wtorek czasu lokalnego obowiązuje ekstremalne zagrożenie pożarowe, czyli najwyższe możliwe w tamtejszej skali. Meteorolodzy prognozują bardzo silny, niszczycielski wręcz wiatr, który w porywach może dochodzić do 120 km/h, a także niską wilgotność względną, wynoszącą miejscami poniżej 10 proc. (oznacza to, że w powietrzu znajduje się niewielka ilość pary wodnej, przez co powietrze wydaje się bardzo suche).
Połączenie tych czynników sprawi, że niewielki pożar może się błyskawicznie rozprzestrzenić (tak jak to było tydzień temu). "Sytuacja jest tak zła, jak to tylko możliwe" - piszą meteorolodzy z oddziału National Weather Service w Los Angeles.
Jak poinformował "Los Angeles Times", z powodu niebezpiecznych warunków atmosferycznych samoloty wykonujące misje gaśnicze nie mogą wzbić się w powietrze. Bardzo silny wiatr uniemożliwia samolotom gaśniczym bezpieczny start oraz precyzyjne zrzuty wody ze środkiem zmniejszającym palność.