Kot uchodźców z Ukrainy, który zaginął na krakowskim dworcu i po kilku dniach odnalazł się, pojechał już do właścicieli, do Niemiec. Po zwierzaka przyjechała do Polski córka właścicieli, pani Natalia – poinformowało Krakowskie Stowarzyszenie Obrony Zwierząt (KSOZ).
Kot, którego sprawa wzbudziła zainteresowanie wśród miłośników zwierząt, pojechał do miejscowości Sankt Leon-Rot, niedaleko Heidelbergu, tysiąc kilometrów od Krakowa. Pani Natalia określiła odnalezienie kota prawdziwym cudem i podziękowała KSOZ, za poszukiwania zwierzęcia, a po jego odnalezieniu - za opiekę nad nim.
Ukraińska rodzina z oblężonego Charkowa trafiła do Krakowa w ubiegłym tygodniu, tu przez pewien czas - przed wyjazdem do Niemiec - przebywała w punkcie odpoczynku przy dworcu kolejowym. 11 marca zaginął ich kot. Rodzina z Ukrainy poinformowała o tym przedstawicieli KSOZ, którzy odwiedzili dworzec w ramach akcji pomocy dla zwierząt uchodźców.
Stowarzyszenie szukało kota m.in. przy użyciu specjalnej klatki, tzw. żywołapki, i otwartych transporterków z przynętą. KSOZ wydrukował także plakaty oraz prowadził poszukiwania kota za pośrednictwem internetu.
Kiedy już wydawało się, że akcja poszukiwania skazana jest na niepowodzenie, we wtorek wieczorem nastąpił przełom. Wolontariuszki pracujące w punkcie odpoczynku, znalazły zwierzę w dziurze w ścianie. Dziewczyny przekazały czworonoga pod opiekę KSOZ. Kot był w dobrej kondycji.