Wprawdzie Leon Kieres zgodził się udostępnić orlenowskiej komisji śledczej teczki 35 osób, ale postawił warunki. Dokładnie pięć. Przynajmniej jeden może zdumiewać. Chodzi o teczki osób, które pozytywnie przeszły proces lustracyjny.
Śledczy o każdą z teczek muszą występować osobno, a także osobno wniosek uzasadniać. Posłowie będą mogli prosić jedynie o materiały osób, które zostały przez komisję przesłuchane albo wezwane na świadka. Z teczkami posłowie będą mogli zapoznawać się tylko w IPN-ie i po podpisaniu oświadczenia, że dochowają tajemnicy państwowej chroniącej zawartość teczek.
Najbardziej jednak zdumiewa ostatni warunek, dotyczący teczek osób, które pozytywnie przeszły proces lustracyjny. Materiały nie będą wykorzystywane w celu oceny tych prawomocnych orzeczeń lustracyjnych - zastrzega Leon Kieres.
Tak postawiony warunek może oznaczać jedno - obronę przed ewentualnym atakiem sejmowych śledczych. Osoby, o których mowa w ostatnim warunku, to m.in. prezydent, premierzy Buzek i Belka. Wszyscy pozytywnie przeszli bowiem procesy lustracyjne. A jeśli Leon Kieres zastrzega, aby nie wykorzystywać materiałów IPN do podważania wyroków sądu lustracyjnego, to co takiego jest w teczkach?
Kolejne pytanie: 8 marca przed komisją ma stanąć Aleksander Kwaśniewski. Czy więc warunki prezesa IPN-u, które - jak przyznają śledczy - przedłużą procedury, są celowe? Mają utrudnić posłom zapoznanie się z teczką prezydenta przed jego przesłuchaniem?
Nie sądzę, aby była do utrzymania taka oto pozycja: tę kartkę z lewej strony tak, tę kartkę z prawej nie - mówi poseł Antoni Macierewicz. Ale najprawdopodobniej ma rację. Problem w tym, że kiedy dojdzie do oglądania tych materiałów, prace komisji mogą dobiec końca, a wówczas odpowiedzi na postawione pytania nie poznamy…