"Francja ma jedne z najsprawniejszych służb antyterrorystycznych i od lat obawiała się takich ataków jak w Paryżu. Ale nie ma państwa, które może się samo uchronić przed zamachami; zagrożenie zostanie z nami na długo" – mówią eksperci. "Tajne służby wiedzą, że ataki terrorystyczne w Europie to tylko kwestia czasu" – powiedział rok temu francuski ekspert ds. terroryzmu Jean-Charles Brisard. 22 września ubiegłego roku IS wezwało do zabijania Francuzów: "Jeśli możecie zabić niewiernego, który jest Amerykaninem lub Europejczykiem - a zwłaszcza brudnym i złym Francuzem (...), to zdajcie się na Allaha i zabijajcie ich w dowolny sposób!".
Francja od dłuższego czasu była w stanie alertu, starając się zapobiec takim atakom jak piątkowa seria zamachów w Paryżu. Zreformowano i tak już surowe przepisy antyterrorystyczne, wzmocniono kontrole i monitorowanie komunikacji w internecie. Dofinansowano i rozbudowano służby specjalne.
Francja ma też wyjątkowo skuteczny - uważa się, że najlepszy w Europie - wywiad na Bliskim Wschodzie. Dysponuje znakomitą kadrą o korzeniach arabskich, której łatwiej jest przenikać do struktur wroga - wyjaśnia w dr Łukasz Fyderek z Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jednak nie ma państwa, które nie może zostać zaskoczone atakiem terrorystycznym - mówi z naciskiem prof. Artur Gruszczak z Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego, który specjalizuje się w kwestiach bezpieczeństwa oraz wywiadu w Unii Europejskiej. On również podkreśla, że Francja ma jedne z najlepszych na świecie służb specjalnych i antyterrorystycznych. Jeśli więc w tym kraju doszło do jakiegoś zaniedbania, które ułatwiło przeprowadzenie zamachu, to mógł to być jedynie brak pełnego przepływu informacji między policją a służbami antyterrorystycznymi. Nie sądzę jednak, by coś przeoczono. System bezpieczeństwa działał tak sprawnie, jak to możliwe - mówi.
TU ZNAJDZIESZ RELACJĘ MINUTA PO MINUCIE
Zdaniem prof. Gruszczaka wywiad i służby antyterrorystyczne jednego europejskiego kraju nie są w stanie skutecznie zapobiegać atakom terrorystycznym. Absolutnie konieczne jest "zacieśnienie współpracy wywiadów krajów Unii Europejskiej" - mówi ekspert. A skuteczność walki z terroryzmem zależy od współpracy służb specjalnych wszystkich krajów unijnych - podkreśla z naciskiem.
Do zorganizowania zamachów w Paryżu przyznało się Państwo Islamskie (IS). Czy to ono w istocie za nimi stoi? Może to być IS, jak i Al-Kaida. Należy pamiętać, że te wielkie siatki działają jak franczyza, więc zamachy mogło zorganizować mniejsze ugrupowanie, które złożyło przysięgę na wierność IS - mówi dr Fyderek, który uważa, że oficjalne przyznanie się do zamachu nie jest dowodem na to, że dokonało go ugrupowanie przypisujące sobie ten "sukces". To, co jednak wskazywałoby na IS, to fakt, że w ostatnich latach "wypiera ono Al-Kaidę, dysponuje też kolosalnymi pieniędzmi dzięki sprzedaży ropy, którą kupuje nawet reżim w Syrii". A zorganizowanie kilku dobrze skoordynowanych zamachów w Paryżu wymagało "znacznego wsparcia materialnego i logistycznego" - podkreśla Fyderek.
Być może sprawcy zamachów to ludzie IS, ale wiele wskazuje na to, że mieli oni znaczące wsparcie w samej Francji; bez tego trudne byłoby np. przemycenie dużej ilości broni - mówi prof. Gruszczak.
Według danych francuskiego wywiadu, które niedawno przeciekły do prasy, ze względu na wysoką skuteczność służb antyterrorystycznych Francji IS postanowiło zmienić taktykę działania w tym kraju; terroryści, których zadaniem jest przeprowadzenie zamachu, przerzucani są tam z innych krajów - mówi dr Fyderek. Część zamachowców mogła przedostać się do Paryża zza granicy i przeprowadzić ataki przy wsparciu Francuzów.
Jak podaje "Le Figaro", wstępne ustalenia śledztwa w sprawie zamachów wskazują, że w ich organizację zaangażowany był "niemiecki łącznik", który w ubiegłym tygodniu został zatrzymany za posiadanie broni automatycznej i materiałów wybuchowych. Podejrzany przybył do Niemiec z Czarnogóry.
Według "Le Nouvel Observateur" policja belgijska zatrzymała jedną z trzech poszukiwanych osób zamieszkałych w brukselskiej gminie Molenbeek, które mogły być zaangażowane w przygotowywanie zamachów w Paryżu.
Zdaniem francuskich śledczych zamachowcy to "profesjonaliści, działający według metod (wojskowego) oddziału i w sposób dobrze skoordynowany, z zachowaniem zimnej krwi. Pasuje to do profilu dżihadystów, którzy wrócili ze strefy działań wojennych" - pisze "Figaro".
Francja od lat bała się nowego typu terrorystów: obywateli Europy, którzy zostali zwerbowani przez Państwo Islamskie i podobne organizacje, wyszkoleni w Syrii lub Iraku i odesłani do kraju. Tacy "reeksportowani" dżihadyści, działający jako "samotne wilki" lub w małych, trudnych do wykrycia grupach, są największym wyzwaniem dla służb antyterrorystycznych; często ich wytropienie jest po prostu niemożliwe.
Ale IS nie ogranicza się do powierzania misji ludziom, których dżihadyści zdołali przeszkolić. Wzywa też domorosłych, europejskich dżihadystów do przeprowadzania zamachów bombowych na takie np. cele jak centra handlowe, zalecając przy tym, by ataki przeprowadzać w piątki, kiedy w sklepach nie ma muzułmanów.
Dr Fyderek zwraca uwagę, że nowe metody działania utrudniają tradycyjną praktykę służb specjalnych polegającą na tzw. profilowaniu; nie można już zakładać, że potencjalny terrorysta będzie mężczyzną, pochodzącym z państw arabskich i muzułmańskiej rodziny. Do IS dołączają mężczyźni i kobiety, nastolatki, osoby, które nieoczekiwanie przeszły na islam, nie mają ani arabskich korzeni, ani wcześniejszych powiązań ze środowiskami muzułmanów. Łatwo wtapiają się w tłum i nie przyciągają uwagi antyterrorystów.
Jak podaje "Le Figaro", policja poszukuje co najmniej dziesięciu Francuzów podejrzanych o udzielenie wsparcia zamachowcom. Według Fyderka zdobycie takich sojuszników ułatwia islamistom prowadzona przez nich "rekrutacja prowadzona na bezprecedensową skalę".
Niewiele można z tym zrobić, bez pełnej współpracy wszystkich europejskich służb wywiadowczych, antyterrorystycznych i straży granicznych - uważa prof. Gruszczak. Niestety nie ma na to na razie zgody, głównie ze względu na obawy o brak właściwego zabezpieczenia (poufnych danych) przez poszczególne kraje - dodaje.
Problemu terroryzmu eksportowanego z "prawdziwie muzułmańskiego kalifatu - za który uważa się IS - nie rozwiążą też bombardowania, bo nie są one na dłuższą metę skuteczne, jeśli mamy do czynienia z wrogiem, dla którego najważniejszym celem jest życie po śmierci i bój ostateczny z niewiernymi - mówi Fyderek. Groźba globalnego dżihadu pozostanie z nami na długo - dodaje.