Formowania na białoruskim terytorium zgrupowania wojsk Białorusi i Rosji stanowi dodatkowe wyzwanie dla ukraińskiej obrony i może pozwolić na eskalowanie napięcia z NATO - oceniła analityczka PISM Anna Maria Dyner. Jej zdaniem, konieczne jest zwiększanie obecności sił NATO na wschodniej flance.

W zeszły poniedziałek Alaksandr Łukaszenka poinformował o rozpoczęciu - po raz pierwszy - formowania na białoruskim terytorium Regionalnego Zgrupowania Wojsk (RZW) Białorusi i Rosji. Jednocześnie ogłosił sprawdzian gotowości sił zbrojnych Białorusi oraz stan podwyższonego zagrożenia terrorystycznego.

Działania te - w ocenie analityczki Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych - mogą świadczyć, że "Łukaszenka nie chce bezpośredniego zaangażowania białoruskich wojsk w wojnę na Ukrainie".

Zasłaniając się koniecznością odpowiedzi na zagrożenie ze strony państw NATO, szczególnie Polski, może odmówić wysłania swoich sił. Regionalne Zgrupowanie stanowi jednak dodatkowe wyzwanie dla ukraińskiej obrony oraz może pozwolić Rosji na eskalowanie napięcia z NATO - oceniła Anna Maria Dyner w analizie opublikowanej na stronach PISM.

Odpowiedzialność przerzucana na NATO

Dyner zwróciła uwagę, że zapowiadając formowania RZW, Łukaszenka wskazał na zagrożenie płynące z państw NATO, w tym z Polski, która modernizuje swoje jednostki stacjonujące na wschodzie państwa.

W odpowiedzi na białoruską prośbę, Rosja wyśle do 9 tys. żołnierzy wraz ze sprzętem (m.in. 170 czołgów, 200 samochodów opancerzonych). Pierwsze komponenty rosyjskich sił lądowych dotarły na centralną i północną Białoruś 15 października. 16 października Rosja rozpoczęła z kolei przerzucanie komponentu lotniczego, którego oficjalnym zadaniem ma być wsparcie Sił Zbrojnych Białorusi w ochronie granicy z NATO - dodała analityczka.

Jak przypomniała, na Białorusi trwa obecnie jesienny pobór do wojska, a wedle nieoficjalnych informacji, prowadzona jest ponadto mobilizacja rezerwistów odpowiadających głównie za kwestie logistyczne i aprowizacyjne. Może to świadczyć o tym, że Białoruś będzie wspierała zaplecze tyłowe Rosji w jeszcze szerszym zakresie niż dotąd - oceniła.

Rośnie ryzyko prowokacji na granicy

Odnosząc się do możliwych konsekwencji dla Polski i NATO, Dyner stwierdziła, że rośnie ryzyko prowokacji przy białoruskiej granicy z państwami NATO, np. niezapowiedzianych ćwiczeń o konfrontacyjnym charakterze czy prób naruszeń przestrzeni powietrznej.

W tej sytuacji, według niej, Sojusz Północnoatlantycki powinien zapewnić odpowiednie zdolności rozpoznawcze i analityczne do oceny zagrożeń związanych z rosnąca obecnością sił rosyjskich na Białorusi i postępującą integracją obu państw w wymiarze militarnym.

Konieczne jest również szybkie wdrażanie decyzji ze szczytu w Madrycie dotyczących zwiększania obecności sił NATO na wschodniej flance i rozbudowy niezbędnej infrastruktury - zaznaczyła analityczka PISM.