Marcin Romanowski - poseł Prawa i Sprawiedliwości podejrzany w aferze Funduszu Sprawiedliwości, który uciekł na Węgry i tam uzyskał azyl - opublikował list otwarty do ministra sprawiedliwości Adama Bodnara. Przedstawił w nim pięć warunków, po spełnieniu których jest gotowy na powrót do Polski.
Marcin Romanowski rozpoczął swój list od nawiązania do słów Adama Bodnara. Stwierdził on, że poseł Prawa i Sprawiedliwości może liczyć na uczciwy proces w Polsce.
"To nie zapewnienia ministra czy innego przedstawiciela rządu mają dawać gwarancję sprawiedliwego procesu, lecz przestrzeganie przez władzę wykonawczą i sądowniczą zasad prawnych, które chronią obywateli przed nadużyciami" - zauważył były wiceminister sprawiedliwości. Jak dodał, "w starciu obywatela z rządzącymi, którzy bezkarnie depczą prawo, obywatel nie ma szans na sprawiedliwy i uczciwy proces".
Romanowski zdefiniował w swoim liście warunki, których spełnienia oczekuje od Bodnara.
"Wprowadzenie ich w życie zagwarantuje nie tylko mnie, ale każdemu obywatelowi uczciwy proces - bo będzie on wynikał z przestrzegania przez rządzących zasad prawnych, a nie z zapewnień tego czy innego ministra. Jako człowiek fałszywie pomówiony, chcę w jawnym procesie wykazać zarówno swoją niewinność, jak i słuszność podejmowanych przeze mnie decyzji" - wyjaśnił. Zobowiązał się też do powrotu do Polski w ciągu 6 godzin, jeśli zostaną one spełnione.
Wśród warunków powrotu Romanowskiego do kraju jest "opublikowanie wszystkich wyroków Trybunału Konstytucyjnego" i "stosowanie się bez wyjątku do wszystkich orzeczeń wydawanych przez sędziów każdej z izb Sądu Najwyższego". Polityk chce też przywrócenia "nielegalnie odwołanych prezesów sądów" i domaga się zakończenia "manipulacji w losowaniu sędziów do orzekania w sprawach karnych".
Romanowski chce też, by umożliwiono wykonywanie obowiązków prokuratora krajowego Dariuszowi Barskiemu. W jego ocenie został on nielegalnie pozbawiony funkcji. Poseł PiS-u domaga się również przywrócenia "nielegalnie odwołanych szefów prokuratur, poczynając od prokuratur regionalnych i okręgowych".
Prokuratura Krajowa zarzuca Marcinowi Romanowskiemu, który był wiceszefem resortu sprawiedliwości nadzorującym Fundusz Sprawiedliwości -popełnienie 11 przestępstw. Chodzi m.in. o udział w zorganizowanej grupie przestępczej i ustawianie konkursów na pieniądze z tego funduszu. Przestępstwa te miały polegać m.in. "na wskazywaniu podległym pracownikom podmiotów, które powinny wygrać konkursy na dotacje z Funduszu Sprawiedliwości".
Polityk miał też zlecać poprawę błędnych ofert przed ich zgłoszeniem oraz dopuszczać do udzielenia dotacji podmiotom, które nie spełniały wymogów formalnych i materialnych. Zarzuty dotyczą również "przywłaszczenia powierzonego podejrzanemu mienia w postaci pieniędzy w łącznej kwocie ponad 107 milionów złotych oraz usiłowania przywłaszczenia pieniędzy w kwocie ponad 58 milionów złotych".
Sprawa ucieczki Marcina Romanowskiego przed polskim wymiarem sprawiedliwości była jednym z tematów Porannej rozmowy w RMF FM, której gościem był prezydent Andrzej Duda.
Byłem zdziwiony, że do tego, aby poszukiwać posła, uruchomione zostały siły i środki, jakby był bandytą najwyższego kalibru. Jeżeli specjalne grupy policyjne są uruchamiane, żeby poszukiwać posła, to ja jestem zdumiony - mówił gość Roberta Mazurka. Odniósł się też do złożonego przez parlamentarzystę wniosku o azyl.
Chyba 40 stron uzasadnienia napisał do tej prośby o azyl... Jeżeli tam wskazał, w jaki sposób w Polsce obalono (prokuratora krajowego - przyp. red.) - bo nie został odwołany... Odwołanie prokuratora krajowego wymaga zgody Prezydenta RP, zgodnie z ustawą o prokuraturze. Nigdy żadnej zgody w tym zakresie nie wydawałem - tłumaczył Duda.
Pan Barski nigdy nie został w żaden legalny sposób odwołany z funkcji prokuratora krajowego. W to miejsce jest jakiś inny człowiek, który - jak sam twierdzi, został powołany dekretem premiera, czyli czymś, co nie istnieje w sensie prawno-konstytucyjnym - podkreślał gość RMF FM.
Nie dziwię się, że Węgrzy mają wątpliwości co do tego, czy wobec posła Romanowskiego postępuje się w sposób zgodny z zasadami państwa prawa - przyznał prezydent.