Sprawę Marcina Romanowskiego, który postanowił napisać list do ministra sprawiedliwości, komentuje marszałek Sejmu. Szymon Hołownia nie do końca rozumie sytuację, w której człowiek obarczony poważnymi zarzutami śmie stawiać jakiekolwiek warunki swojego powrotu do kraju. Przypomnijmy, Marcin Romanowski, były wiceminister sprawiedliwości uzyskał azyl na Węgrzech.

Marcinowi Romanowskiemu postawiono 11 zarzutów związanych z nieprawidłowościami w zarządzanym przez byłego wiceministra Funduszem Sprawiedliwości. Zarzuty są poważne. Wśród nich wymienia się m.in. udział w zorganizowanej grupie przestępczej oraz ustawianie przetargów na finansowanie rozmaitych inicjatyw przez FS.

Prokuratura Krajowa zarzuca politykowi, że "wskazywał podległym pracownikom podmioty, które miały wygrywać konkursy o finansowanie z FS".

Marcin Romanowski uznał jednak, że na Węgrzech będzie bezpieczniejszy niż na sali sądowej w Polsce i poprosił Budapeszt o azyl, którego mu zresztą udzielono. Mówiąc w skrócie: Romanowski podważa zdolność polskiego wymiaru sprawiedliwości do przeprowadzenia bezstronnego, obiektywnego i sprawiedliwego procesu w jego sprawie.

I nawet w tej sprawie postanowił wysłać list do obecnego szefa resortu sprawiedliwości Adama Bodnara. W korespondencji stawia Bodnarowi pięć warunków, których minister na pewno nie spełni. Mamy więc do czynienia z polityczną demonstracją i wymianą ognia na linii rząd - poprzedni rząd. I w tym momencie do potyczki dołącza marszałek Sejmu, u którego postawa Romanowskiego wywołała mieszaninę zdumienia i oburzenia.

"Niepojęte"

Zdaniem Szymona Hołowni Marcin Romanowski nie znajduje się dziś w pozycji, która umożliwiałaby mu stawianie komukolwiek warunków.

To niepojęte, że człowiek, na którym ciążą tak poważne zarzuty, ma czelność stawiać jeszcze jakieś warunki - komentował Hołownia, dodając, że węgierski azylant "łaski Rzeczpospolitej nie robi".

On ma wrócić do kraju, oddać się w ręce wymiaru sprawiedliwości, bo dokładnie to zrobiłby - czy miałby zrobić - każdy Kowalski i Nowak, który nie byłby w uprzywilejowanej pozycji pana Romanowskiego i nie mógłby się zasłaniać immunitetem, albo nie miał kolegów na Węgrzech - podsumował marszałek Sejmu.

W ubiegłym tygodniu, tuż po tym, gdy okazało się, że Romanowski uciekł na Węgry, Hołownia poprosił prawników i szefostwo Kancelarii Sejmu o sprawdzenie, w jaki sposób i jak najszybciej parlament może przestać wypłacać uposażenie posłowi Romanowskiemu. 

Romanowski, po decyzji sądu o zgodzie na jego aresztowanie, jest poszukiwany Europejskim Nakazem Aresztowania.