Na Bałtyku miało miejsce tsunami. Żywioł zaatakował nasze morze nie jeden raz. Geolodzy ze Szczecina mają na to mocne dowody. W okolicy Mrzeżyna udało się im znaleźć ślady przejścia liczącej trzy metry fali.
Poszukiwanie śladów tsunami rozpoczęło się od wzmianek w kronikach. Mowa jest tam o tym, że przy pięknej, spokojnej pogodzie 1 marca 1779 roku zalana została Łeba. Potem sytuacja powtórzyła się u wybrzeży Kołobrzegu. Woda z dużą siłą wkroczyła i zalała znaczną część miasta. Przecież to jest dokładny opis tsunami - podkreśla doktor Andrzej Piotrowski z Państwowego Instytutu Geologicznego w Szczecinie. Są jeszcze dwie inne, wcześniejsze wzmianki o zjawiskach przypominających tsunami. Kolejna wielka fala przyszła w XV wieku: zniszczyła osadę rybacką w Darłówku i dotarła aż do Darłowa. Wyrzuciła na brzeg trzy duże statki, zalała klasztor kartuzów w Darłowie, zniszczyła sad, zapasy wina i piwa. Te na pół-legendarne opisy były tropem, którym poszli badacze.
Jednak odkrycie naukowego potwierdzenia nie było proste. Trudno jest znaleźć ślady jakiegoś osadu z morza. Nawet jeśli warstwa osiągnęła 10 cm grubości, to jeśli na zalanych polach była orka, to dawno zostało to wymieszane z inną glebą - tłumaczy doktor Piotrowski. Warstw, które przyniosła fala tsunami, nie znaleziono w Kołobrzegu. Ale udało się je odkryć w okolicach Trzebiatowa.
Koło Mrzeżyna i Rogowa jest płaska i rozległa nizina, na tyle podmokła, że nigdy nie była uprawiana. Tam udało się znaleźć dowody przejścia tsunami. Są w odległości nawet 1400 metrów od brzegu. Udało się znaleźć warstwę niezwykle klarowną, która kontrastuje swoją barwą z czarnym torfem. Warstwa piasku ma 10 cm i ma ostry kontakt z podłożem. To znaczy, że warstwa została nagle naniesiona. Jak sobie przypomnimy jak wyglądało ostatnie tsunami w Japonii, to tutaj też fala miała taką dynamikę, że niosła piasek. Była dosyć szybka i wysokość miała około 3 metrów - tłumaczy geolog.
Graniczący z warstwą piasku torf wydatowano metodą radiowęglową i to pozwoliło przypisać ją do określonych wydarzeń historycznych. Jedna z warstw pochodzi z połowy XV wieku, drugą naukowcy określili na połowę wieku XVIII. To idealnie pasuje do zapisów kronikarskich! Dodatkowo przekrój gleby z Mrzeżyna porównano ze śladami po XVIII-wiecznym tsunami, jakie nawiedziło Portugalię po wielkim trzęsieniu ziemi. Warstwy wyglądają identycznie.
Jakim cudem na Bałtyku powstała fala tsunami? Tego jeszcze nie wiadomo. Polscy geolodzy chcą przeprowadzić badania dna morza. Być może to przyniesie odpowiedź. W grę wchodzą dwie hipotezy. Albo fala była wynikiem trzęsienia ziemi, albo było to tzw. meteotsunami, czyli fala napędzona przez anormalny układ ciśnień. Raczej nie był to upadek meteorytu, bo o tym kronikarze raczej by wspomnieli.
Oczywiście ówcześni mieszkańcy Pomorza terminu "tsunami" jeszcze nie znali. Niszczycielskie zjawisko nazywali Niedźwiedziem Morskim. Wszystko przez hałas, jaki powodują pędzące masy wody. Czy zjawisko może się jeszcze powtórzyć? Doktor Andrzej Piotrowski uspokaja. Są na to małe szanse. Szukaliśmy śladów przed tsunami z XV wieku. Na przestrzeni 2 tysięcy lat takiego zjawiska nie było - mówi.