Nie trzeba mieszkać w słonecznej Kalifornii, żeby móc uprawiać sporty wodne. Wodne atrakcje można znaleźć też nad Bałtykiem. Choć nie ma tu często kilkumetrowych fal, da się nawet surfować.
Do niedawna najpopularniejszą dyscypliną był windsurfing. Na początku lat 2000 święcił triumfy, teraz jego popularność trochę spadła - mówi Szymon Dominiak-Górski ze stowarzyszenia Windsurfing Flying School, które pasją do tego sportu chce zarazić dzieci. Do windsurfingu potrzebna jest deska i żagiel. Wykorzystujemy siłę wiatru i siłę nośną deski. Można surfować po jeziorach, ale na morzu jest większa frajda. Wieje znacznie silniej i można się bardziej rozpędzić - dodaje Dominiak-Górski. Choć na Bałtyku trenują czołowi windsurferzy świata, akwen ma jedną wadę. Na Bałtyku jest krótka fala. Na oceanie, czy większych morzach fala jest dłuższa, można wykonać więcej ewolucji. Jest więcej zabawy. Są różne rodzaje windsurfingu, nie do każdego potrzeba dużej fali - dodaje. Za Mekkę windsurferów uważany jest półwysep Helski, ale na deskę można wybrać się i na Pomorzu Zachodnim.
Palmę pierwszeństwa wśród sportów wodnych dzierży połączenie latawca i deski zbliżonej do snowboardowej. Kitesurfing daje wiele możliwości. Znając trochę techniki możemy unosić się dzięki temu latawcowi w powietrze, latać, wykonywać różnego rodzaju triki. To wszystko jest bardzo proste w nauczeniu się. Wystarczy 6 godzin, żeby opanować podstawy - mówi Marcin Majewski, "kajciarz" od kilkunastu lat. Na desce z latawcem można popłynąć wiele kilometrów w głąb morza, płynie się szybko. Największy fun to jednak skoki, czy nawet obroty. To daje niesamowitą frajdę - dodaje. Kitesurfing jest bardzo popularny i to jego największa wada. W okolicach helu i Zatoki Gdańskiej jest po prostu ciasno. Więcej miejsca jest w Świnoujściu, które polecane jest dla początkujących. Wieje tu dobrze, woda jest płytka, jest więc bezpiecznie - poleca Marcin Majewski.
A co gdy na morzu flauta, tak że ani na żagiel, ani na deskę z latawcem? Wtedy na wodę wychodzą wakeboardziści i skimboardziści. Jeżeli ktoś wie, czym jest snowboard i jak się jeździ w górach na desce, to to jest to samo, tylko po wodzie - mówi Krzysztof Dobradzki, właściciel wyciągu do wakeboardingu. Jak przekonuje, wake to ciekawszy następca nart wodnych. Najciekawsze jest nie samo jeżdżenie, ale możliwość skakania, pokonywania przeszkód, robienie obrotów.
Aby spróbować wakeboardingu na morzu, trzeba poczekać na spokojny dzień. Im mniejsza fala, tym lepiej. Potrzeba też motorówki, która będzie siłą napędową deski. Kilwater, który zostawia motorówka, jest taką naturalną rampą, dzięki której można wykonywać ewolucje na wodzie - opowiada Krzysztof Dobradzki. Wakeboarding jest też polecany tym kitesurferom, którzy chcą podszkolić swoje umiejętności. Jeśli ktoś opanuje deskę, łatwiej mu będzie potem dołożyć do tego kierowanie latawcem - przekonuje Dobradzki.
Na plażach, przy brzegu można też spotkać przeważnie nastolatków ślizgających się po wodzie na cienkich deskach. To skimboard. Pochodzi z Kalifornii. Tamtejsi ratownicy z nudów zaczęli się ślizgać po wodzie na znalezionych w pobliżu plaży deskach. Na skimboardzie można wykonywać ewolucje takie, jak na deskorolce.
A kto nie chce się ślizgać po powierzchni, może zanurkować. Wbrew pozorom Bałtyk to atrakcyjne miejsce do nurkowania. Choć nie ma tu rafy koralowej, jest inna atrakcja: wraki. Można nurkować na kilkudziesięciu obiektach. Widoczność czasem sięga nawet 30 metrów. Najlepsza widoczność jest wiosną od kwietnia do czerwca i jesienią - od września do listopada. W lecie, gdy temperatura wody wzrasta, wzrasta też zamulenie. Wtedy widoczność sięga kilku metrów - mówi Tomasz Szymański ze Szkoły Nurkowej Dive Devil. Nie każdy może nurkować w morzu. Trzeba mieć odpowiednie przeszkolenie, stopień zaawansowanego nurka, najlepiej także ukończony kurs nurkowania wrakowego. Trzeba mieć też tzw. suchy skafander, który chroni przed wyziębieniem organizmu.
Najciekawszym miejscem do nurkowania jest Zatoka Gdańska i okolice Półwyspu Helskiego. Tu jest największe skupisko ciekawych wraków. Są też niedaleko od lądu. Transport do miejsca nurkowania kosztuje więc zaledwie kilkadziesiąt złotych. Wraki godne polecenia znajdują się też na wysokości Kołobrzegu, jednak dalej od brzegu. Na wyprawę można wybrać się też z centrami nurkowymi, które regularnie organizują nurkowania na wrakach i często mają wolne miejsca.