Meksykanie mówią o niej „Senorita Papaya”. Przy jej piosence tańczy filipińska armia.Gdy śpiewa to czuje, że trzyma Pana Boga za nogi. Gdy nie śpiewa to eksperymentuje. Obdarzona niezwykłym głosem Urszula Dudziak była gościem niedzielnych Bliskich Spotkań w RMF Classic. Mówiła o dzieciństwie, o rodzinnym domu, o byłym mężu-partnerze ze sceny i życia Michale Urbaniaku, o swoich kompleksach, o eksperymentach z elektroniką i o pamiętnikach.
Urszula Dudziak - jak sama mówi - od najmłodszych lat "robiła za gwiazdę". Pierwszy instrument dostała, gdy miała 4 lata. Ośmiobasowy akordeon dostała od rodziców na święta. Zaczęłam grać ze słuchu na tym akordeonie kolędy. Rodzice się zdziwili bardzo: Boże! Jaką mamy zdolną córkę!. Zawsze uważali, że ma coś w głosie, jakąś radość, jakąś terapię. "Mówili, że mam tembr głosu unikalny. Ktoś nawet powiedział, że jak ja śpiewam, to tak, jakbym się cały czas uśmiechała - wspomina wokalistka.
Wychowała się w spokojnej, pełnej miłości i muzyki rodzinie. Mama się czasem złościła, jak lecieliśmy z tatusiem w niedzielę na żużel. Ja jestem pasjonatką żużla, a tatuś sędziował mecze żużlowe w Zielonej Górze. Dlatego ja tak teraz sekunduje Falubazowi - zdradza Dudziak.
Blondynka, loki, duża kokarda biała na czubku głowy. To jej obrazek z dzieciństwa. Jak sama mówi była pięknym dzieckiem. Co było potem ? Rosłam i brzydłam. Był potem okres dojrzewania, byłam strasznie chuda, wysoka, krzywe zęby i w ogóle okropnie. Artystka zawsze myślała, że jest nieatrakcyjna i zdradza: Jak wychodziłam na scenę, to szybko chciałam zaśpiewać, żeby uzasadnić moją obecność. Żeby ludzie nie myśleli, że przyjdę tutaj świecić brzydką twarzą. Autentycznie miałam olbrzymie, niesamowite kompleksy, właśnie jeśli chodzi o moją urodę."Nagle mija 42 lata, siedzę w restauracji Jean Lafitte w Nowym Jorku, naprzeciwko mnie siedzi Jurek Kosiński, dotyka mojej twarzy i mówi: "Uleńko! Ty masz najpiękniejszą szeroką twarz na świecie!" Potem mówił na mnie: "Tycjanowska piękność". Był zachwycony moją urodą. Tak sobie pomyślałam, że musiałam 42 lata czekać, żeby się znowu poczuć jak Shirley Temple.- przyznaje artystka. Dzięki Jerzemu Kosińskiemu uwierzyła, że jest atrakcyjną kobietą.
Urszula Dudziak nie wyobraża sobie siebie, takiej jaka jest, bez jej ukochanych mężczyzn. Michał Urbaniak traktował mnie jako żonę-kumpelkę do wszystkiego, taką super-koleżankę" - mówi wokalistka o pierwszym mężu, z którym spędziła prawie 20 lat. Uważa, że świetnie się dopasowali. "Michał jest, był i będzie taki mainstreamowy, jednocześnie poszukiwał nowych wyzwań, nowej muzyki. On miał tą bazę i był ciekawy nowych rzeczy. Ja miałam inną trochę bazę, bazę wokalną. Jest częścią mojej każdej komórki podobnie jak ja jego. Dlatego żyjemy i będziemy zawsze żyli w wielkiej przyjaźni- deklaruje artystka.
Mnie się bardzo podobało powiedzenie, że tylko zdechłe ryby płyną z prądem. Jak ja się zagalopowałam w śpiewaniu standardów, to w pewnym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że nigdy nie będę drugą Ellą Fitzgerald, nigdy nie będę drugą Billy Holiday ani Nancy Wilson ani Diną Washington. Ja musze znaleźć swój język, coś swojego wykombinować. A może w ogóle nie powinnam śpiewać? "- pytała siebie wokalistka. By rozwiać wątpliwości poszła na studia, przez przypadek na elektronikę. "Zaczęłam eksperymentować z elektroniką. Odnalazłam zupełnie inny wymiar mojej muzyki w tym. To był taki przełomowy okres. Przestałam się bać. Elektronika pomogła mi się zasłonić z moją dzikością, z moim takim eksperymentem, z moim wariactwem, z sięganiem po coś, czego wydawało mi się, że w ogóle nie ma, a okazuje się, że jest - mówi Urszula Dudziak.
Jak wychodzi na scenę i śpiewa, to czuje, że nie ma żadnych ograniczeń. Reżim to dla niej coś zupełnie obcego, cały czas coś musi się dziać w jej życiu. Jestem wolnym ptakiem, czasami za to srogo płace. Taki już mam charakter. Jestem bardzo skrajna. Jak się do czegoś przymierzę, to nic innego nie istnieje, potem rzucę to w kąt, potem wrócę do tego z innym nastawieniem. Nie ma we mnie nic takiego regularnego. Regularnie to myję chyba zęby, a tak to jak coś mi się podoba, jak coś pokocham, to mnie nikt od tego nie odciągnie - szczerze przyznaje gwiazda.
Pisze pamiętniki, ma już około 4 tysięcy stron. Tak sobie myślę: " Żeby napisać autobiografię, będę potrzebowała ok. 10 albo 12 lat". Kasia (córka) natomiast mówi tak: "Mama! Nie pisz tak, jak wszyscy piszą, chronologicznie. Napisz książkę o sobie tak, jak opowiadasz na scenie". Ja między utworami opowiadam jakieś anegdotki, wspomnienia, dowcipy. Bardzo się to podoba ludziom. To równoważy też mój styl śpiewania. Ja śpiewam bez tekstu, jak długo można wytrzymać kogoś, kto śpiewa, jak tatuś mój mówił, kociokwiki. Tak w ciągu dwóch, trzech miesięcy powstała jej książka. Wpadłam na taki pomysł, że podobnie jak ze "Szczękami", powstanie książka "The Songbook of my life 1", tak jak "Szczęki 1", "The Songbook of my life 2", tak jak "Szczęki 2" - planuje Dudziak. Trzymamy kciuki!
Urszula Dudziak - jest jedną z największych polskich wokalistek jazzowych. Urodziła się 22 października 1943 w Straconce (obecnie dzielnica Bielska-Białej) i mieszkała tam do 4 roku życia. Potem przeniosła się z rodzicami do Gubina. W 1973 wyjechała do Nowego Jorku. Nagrała ponad 50 albumów i współpracowała m.in. z takimi muzykami jak: Lester Bowie, Bobby McFerrin, Branford Marsalis, Adam Makowicz, Michał Urbaniak, Krzysztof Komeda czy Sting. Jej piosenka Papaya odniosła światowy sukces, w 2007 roku stała się hitem na Filipinach, w Azji i Ameryce Południowej, gdzie dodano do niej charakterystyczny taniec Papaya Dance. Cały świat zobaczył jak wykonuje go filipińska armia podczas przerwy w musztrze. Prywatnie związana była z Michałem Urbaniakiem (mają dwie córki – Kasię i Mikę) oraz z Jerzym Kosińskim. W 1993 roku wyszła drugi raz za mąż za Szweda, kapitana żeglugi Benghta Dahllofa. Ma domy na Manhattanie, w Szwecji i Warszawie.
Patrycja Wiśniewska