Prezydent Lech Kaczyński nie zrezygnował z wyjazdu na szczyt Unii Europejskiej w Brukseli. Nie przeraża go nawet fakt, że jego nazwiska nie ma w oficjalnym składzie polskiej delegacji. Były szef polskiego protokołu dyplomatycznego Jan Piekarski ostrzega jednak, że prezydent narazi się wyjazdem do Brukseli na śmieszność.
Lech Kaczyński, owszem, zostanie wpuszczony do budynku, w którym odbywać się będą obrady, i na pewno nikt nie będzie mu tam czynić afrontów, ale szefem polskiej delegacji na szczycie w Brukseli będzie bez wątpienia Donald Tusk - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Konradem Piaseckim były szef polskiego protokołu dyplomatycznego i ambasador Jan Piekarski:
Wyjazd do Brukseli polskiej ekipy, to nie lada przedsięwzięcie – także pod względem logistycznym. Rządowy samolot pokona bowiem trasę Bruksela-Warszawa aż czterokrotnie w ciągu trzech dni - obie polskie delegacje polecą na spotkanie osobno, a i wspólny ich powrót byłby co najmniej mało komfortowy. Jak dowiedział się reporter RMF FM Marek Smółka, Lech Kaczyński zabiera ze sobą do Brukseli aż 50 osób, w tym 15 członków delegacji, pięciu oficerów BOR i 30 dziennikarzy. Nie wiadomo jeszcze, jak liczna będzie świta premiera Donalda Tuska, ale z nieoficjalnych informacji wynika, że nie tak imponująca jak prezydencka.
Ostatecznych ustaleń w kwestii powrotu do kraju najważniejszych osób w państwie jeszcze nie ma, ale trudno sobie wyobrazić, by prezydent i premier przylecieli z Brukseli wspólnie.
Sprawa kłótni pomiędzy Kaczyńskim i Tuskiem staje się powoli znana w unijnych kuluarach i już budzi złośliwe uśmiechy i ironiczne uwagi. A może dojść do jeszcze większej kompromitacji, gdy na szczyt prezydent będzie chciał wejść bez odpowiedniego identyfikatora, bo te zostały już rozdzielone przez Radę Unii Europejskiej. Wejściówki otrzymają premier Donald Tusk, minister finansów Jacek Rostowski i minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Prezydent wejdzie na salę plenarną, jeśli któryś z członków delegacji odda mu swój identyfikator. Warto jednak zaznaczyć, że na wejściówkach są umieszczone zdjęcia.
Brytyjska prasa już pisze, że spór na linii premier-prezydent nam zaszkodzi. Ten spór może zaszkodzić staraniom Polski, by zaprezentować się jako spójny i wiarygodny głos w ramach Unii, zwłaszcza jeśli chodzi o kształtowanie polityki wobec Rosji - twierdzi „Daily Telegraph”.
Jak donosi natomiast brukselska korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borignon, tak długo, jak chodzi o nasze polskie piekiełko, będą się z nas śmiać, ale pozycja naszego kraju nie ulegnie zmianie. Jeżeli jednak to będzie miało wpływ na Unię, to oczywiście Polska bardzo na tym straci - stwierdził ekspert z Centrum Europejskiej Polityki Antonio Missiroli.
Niektórzy unijni dyplomaci obawiają się, że podczas szczytu któraś z decyzji polskiego premiera może następnie zostać zanegowana przez prezydenta. Wówczas Unia Europejska znalazłaby się w impasie, bo szczyt nie mógłby podjąć decyzji.