Na szczyt Unii Europejskiej w Brukseli leci tylko premier wraz z delegacją rządową. Pilot drugiego samolotu się rozchorował - mówi w Kontrapunkcie RMF FM i Newsweeka minister obrony narodowej Bogdan Klich. Pytany o sytuację porwanego w Pakistanie Polaka zaznacza, że było to uprowadzenie o charakterze politycznym. Żadnych szczegółów nie chciał jednak zdradzić.
Agnieszka Burzyńska: Czy oba rządowe Tupolewy są sprawne?
Bogdan Klich: Oba sprawne, ale tylko jedna załoga.
Agnieszka Burzyńska: Czyli ktoś nie poleci?
Andrzej Stankiewicz: Albo prezydent, albo premier nie mają czym lecieć do Brukseli w takim razie.
Bogdan Klich: Z tego co wiem, tylko Kancelaria Premiera złożyła zapotrzebowanie na samolot w dniach 14,15 i 16 października.
Agnieszka Burzyńska: Kancelaria Prezydenta też złożyła takie zamówienie.
Bogdan Klich: Wczoraj o godzinie 19 jak sprawdzałem te rzeczy, nie było żadnej takiej informacji.
Agnieszka Burzyńska: Czyli prezydent nie leci?
Bogdan Klich: Leci premier, wraz ze swoją delegacją, delegacją rządową na szczyt Unii Europejskiej w Brukseli.
Andrzej Stankiewicz: Czyli nie ma załogi dla prezydenta, nawet gdyby się teraz zgłosił? Tak to należy rozumieć.
Bogdan Klich: Należy to rozumieć w ten sposób jak powiedziałem.
Agnieszka Burzyńska: Że nie ma samolotu.
Bogdan Klich: Jest zapotrzebowanie ze strony Kancelarii Premiera złożone kilka dni temu, jest jedna delegacja, delegacja rządowa, która będzie korzystała z naszej ‘”tutki” lecącej do Brukseli na szczyt Unii Europejskiej.
Agnieszka Burzyńska: Czyli nawet gdyby prezydent w tej chwili chciał polecieć, to nie poleci?
Andrzej Stankiewicz: Chyba, że wyczarteruje lot np. LOT-em.
Bogdan Klich: Jest tylko i wyłącznie jedna dostępna załoga, ponieważ pierwszy pilot, dowódca drugiej załogi nam się rozchorował, co utrudnia wykonywanie także innych zadań między innymi w ten weekend.
Andrzej Stankiewicz: To będzie pewnie dyplomatyczna choroba – tak uznają ludzie prezydenta.
Bogdan Klich: Tego nie wiem.
Andrzej Stankiewicz: Panie ministrze coś nie najlepiej układają się ostatnio relacje między rządem a prezydentem. Wybiera się pan na Radę Gabinetową? Może wyśle pan swojego następcę?
Bogdan Klich: Wybieram się, to jest mój obowiązek jako konstytucyjnego ministra rządu Rzeczpospolitej Polskiej.
Agnieszka Burzyńska: Rada Gabinetowa będzie traumatycznym przeżyciem?
Bogdan Klich: Nie wiem. Zobaczymy. Udział w pierwszej Radzie Gabinetowej nie należał do przyjemności.
Agnieszka Burzyńska: Ale co złego jest w dyskusji na temat kryzysu? Wszystko wskazuje na to, że prezydent miał rację. Giełda leci na łeb, na szyję. Złotówka słabnie.
Bogdan Klich: Prezydent ma pełne prawo do tego, żeby zwoływać Radę Gabinetową wtedy, kiedy uważa to za stosowne. Nikt nie może kwestionować takiej decyzji prezydenta.
Agnieszka Burzyńska: Nie boi się pan o swoje lokaty? Też ma pan jakieś.
Bogdan Klich: O lokaty prywatne?
Agnieszka Burzyńska: Tak.
Bogdan Klich: Niespecjalnie się obawiam dlatego że, wszystko wskazuje na to, że Polska jest poza głównym strumieniem, głównym huraganem finansowym, który przetacza się w tej chwili przez zachodnie rynki finansowe. Ten główny strumień nas ominie.
Agnieszka Burzyńska: A kiedy ostatnio rozmawiał pan z prezydentem?
Bogdan Klich: Ostatnio rozmawiałem z panem ministrem Stasiakiem. Bardzo smaczną zjedliśmy kolację, rozmawialiśmy o wielu sprawach. Było to mniej więcej dwa tygodnie temu.
Andrzej Stankiewicz: Panie ministrze, ale jest tak, że prezydent pana i ministra Sikorskiego darzy szczególnym uczuciem, dlatego że w tych dwóch polach ma szczególne uprawnienia. Może to trochę wasza wina. Może powinien pan zaprosić prezydenta na manewry „Anakonda”, może nie powinien pan odwoływać dowódcy komandosów z Lublińca, który zaprosił prezydenta do swojej jednostki.
Bogdan Klich: O odwoływaniu jakiegokolwiek dowódcy, jakiejkolwiek jednostki specjalnej po raz pierwszy usłyszałem w zeszłym tygodniu, kiedy byłem na Litwie i muszę powiedzieć, że wróżenie z fusów, które uprawia jeden z dzienników jest dla mnie kolejnym zaskoczeniem. W ogóle przez głowę nie przeszło ministrowi obrony narodowej, aby odwoływać pierwszego dowódcę pułku specjalnego z Lublińca. Oczywiście byłem informowany o tym, że zaprosił pana prezydenta i nawet wydelegowałem tam w moim imieniu generała Gągora, żeby towarzyszył panu prezydentowi.
Agnieszka Burzyńska: Czyli wszystko jest w porządku? A wysłał pan już prezydentowi proponuję nominacji generalskich na 11 listopada?
Bogdan Klich: Jeszcze nie rozmawialiśmy na ten temat, Rozpoczynam konsultacje w przyszłym tygodniu. Moje stosunki z prezydentem są bardzo dobre i chciałbym, aby takie pozostały. Mam nadzieję, że otoczenie pana prezydenta nie będzie prowokowało kolejny konfliktów. Lubi to robić, nie wiem dlaczego. Być może traktuje to trochę jako zabawę dorosłych chłopców.
Andrzej Stankiewicz: Panie ministrze, kiedy porwany w Pakistanie Polak wróci wreszcie do kraju?
Bogdan Klich: Zabiegamy o to, żeby wrócił. Ustaliliśmy ze wszystkimi służbami i ministerstwami zaangażowanymi tę wielką operację, że będziemy milczeć i bardzo proszę nie łamać mi woli.
Agnieszka Burzyńska: Ale panie ministrze, po porwaniu Polaka w Pakistanie, pytany o możliwość odbicia siłą polskiego zakładnika odpowiadał pan „Muszą być przynajmniej przez jakiś czas stosowane środki miękkie, środki przede wszystkim dyplomatyczne”.
Bogdan Klich: I takie środki są w tej chwili stosowane. Ale jak państwo wiedzą, w takich sytuacjach zalecana jest absolutna dyskrecja. Wszystko musi się odbywać w zaciszu gabinetów i dlatego milczymy na temat tego, co się w tej chwili dzieje. Mogę tylko powiedzieć, że wszystkie służby państwa w tej sprawie stanęły na wysokości zadania.
Andrzej Stankiewicz: Ale przynajmniej chcielibyśmy wiedzieć, czy państwo wiecie kto go porwał. Czy to jest Al-Kaida, czy to są talibowie, czy pospolici bandyci.
Agnieszka Burzyńska: Bo skoro wiecie, że żyje, to wiecie też kto go przetrzymuje.
Bogdan Klich: Nie ma wątpliwości co do tego, że jest to porwanie o charakterze politycznym. Cieszy nas to, że żądania porywaczy związane są z sytuacją wewnętrzną w Pakistanie, że nie odnoszą się do krajów ościennych, bo w ten sposób będzie łatwiej naszego obywatel uwolnić.
Agnieszka Burzyńska: A jakie to są żądania?
Bogdan Klich: Proszę wybaczyć, ale na ten temat nic więcej nie powiem.
Andrzej Stankiewicz: Czyli rząd Pakistanu miałby uwolnić zakładników, w zamian Polak odzyskałby wolność.
Bogdan Klich: Proszę wybaczyć, ale co do całej kuchni postępowania, co do całej technologii postępowania, naprawdę o tych sprawach należy milczeć.
Andrzej Stankiewicz: A czy rząd Pakistanu panuje nad sytuacją? Tam w tej chwili są porwania, zamachy.
Bogdan Klich: Nie jest też moją sprawą ocenianie tego, w jaki sposób funkcjonuje demokratycznie wybrany rząd zaprzyjaźnionego państwa. Sytuacja w Pakistanie nie jest łatwa, ale na pewno rząd nowego prezydenta zdecydował o tym i podjął konkretne kroki, aby ją ustabilizować, i z tego się cieszymy, ponieważ ta sytuacja w Pakistanie wpływa na sytuację polityczną w Afganistanie.
Agnieszka Burzyńska: Łatwo nie jest też w Iraku. Ilu Irakijczyków, oskarżanych o współpracę z Polakami w Iraku, przyjechało do Polski, a ilu przyjedzie?
Bogdan Klich: Już wczoraj obiecałem publicznie, dzisiaj tę obietnice powtórzę, że zaraz po ich pojawieniu się w Polsce wydamy stosowny komunikat. Operacja trwa.
Andrzej Stankiewicz: Jak państwo polskie im pomoże, zapewni byt, kursy językowe, wyjazd za granicę?
Agnieszka Burzyńska: Ilu jest chętnych w ogóle?
Bogdan Klich: Chętnych było sporo. Jesteśmy przygotowani, jak mówiłem już kilka miesięcy temu, do przyjęcia nie więcej niż dwustu osób. Zgodnie z tym, co zostało zapisane w jawnym, oficjalnym programie wsparcia dla uchodźców, przyjętym przez rząd przed kilkoma miesiącami, stosować będziemy trzy różne formy wsparcia, w tym cztery różne formy pobytu zapewnionego na terytorium Polski.
Agnieszka Burzyńska: Ale nam chodzi o tych, którzy przyjadą do Polski właśnie. Co my możemy zrobić?
Bogdan Klich: Mogą się oni ubiegać o cztery różne statusy, począwszy od statusu uchodźcy politycznego przez status azylanta, czyli o takie statusy, które już w tej chwili obowiązują w polskim prawie.
Agnieszka Burzyńska: A będziemy ich wykorzystywać jakoś do współpracy, do pracy?
Bogdan Klich: Oni są wolnymi ludźmi i obywatelami wolnego, demokratycznego państwa, mogą robić ze sobą, co uważają. My także w stosunku do nich nie możemy od nich wymagać żadnych działań, takich, których by sami nie zaakceptowali.
Andrzej Stankiewicz: Panie ministrze, misja w Iraku to 871 milionów zlotych, a otrzymaliśmy bardzo niewiele. Orlen miał mieć pola naftowe, kontrakty na odbudowę polskie formy miały otrzymywać – nie otrzymały. Czy my się nie wycofujemy z poczuciem klęski?
Bogdan Klich: Wycofujemy się z poczuciem sukcesu politycznego i sukcesu wojskowego, a oprócz tego przypominam o tym, że rząd Donalda Tuska jako pierwszy rząd przeciął wreszcie spekulacje i postanowił wycofać polskie wojsko z Iraku. Ten proces na naszych oczach w tej chwili się kończy i w sprawach wojskowych i politycznych uznaliśmy, że nasza misja została zakończona, zadania zostały wykonane i możemy spełnić wolę większości polskiego społeczeństwa, które oczekiwało tego, żeby z Iraku polscy żołnierze zostali wyprowadzeni. Myśmy to zrobili, inni tylko nad tym się zastanawiali, myśmy to zrobili.
Agnieszka Burzyńska: Ale kiedy ostatni żołnierz odjedzie z Iraku?
Bogdan Klich: w najbliższych dniach, nie później niż do 15 października, ostatni polski żołnierz opuści Irak przenosząc się do Kuwejtu. Będziemy mogli wszystkich już powitać na naszej polskiej ziemi z końcem października.
Agnieszka Burzyńska: A teraz przenosimy swoje siły do Czadu i Afganistanu, gdzie jest trudniej i gorzej, władze Afganistanu negocjują z talibami. Czy to nie oznacza, że operacja NATO jest bliska porażki?
Bogdan Klich: W Czadzie już jesteśmy, a Afganistan jest rzeczywiście wielkim wyzwaniem. W Afganistanie jesteśmy i będziemy jeszcze, jest to wyzwanie NATO-wskie, a my jesteśmy w NATO. Tak naprawdę od sukcesu tej misji zależy wiarygodność Sojuszu Północnoatlantyckiego, a pośrednio także, na ile NATO będzie przygotowane, żeby wspierać swoich członków, w tym Polskę, gdybyśmy byli zagrożeni w naszym bezpieczeństwie.
Agnieszka Burzyńska: Dlaczego rząd wysłał potrzebny w Afganistanie sprzęt dopiero wtedy, gdy zginęli tam Polacy? Dopiero wtedy, gdy przyjechał tam premier i obiecał to wszystko. Dlaczego tak późno?
Bogdan Klich: To jest oczywista nieprawda, dlatego że od grudnia zeszłego roku zmieniliśmy taktykę i strategię postępowania w Afganistanie. Przypominam, że było moim pomysłem to, co w tej chwili się kończy na naszych oczach, to znaczy skoncentrowanie wszystkich polskich oddziałów w jednej prowincji, prowincji Ghazni, po to, żeby zwiększyć ich bezpieczeństwo. Od wielu miesięcy staraliśmy się o nowe samochody patrolowe, Amerykanie udzielili nam takiego wsparcia, za co miałem okazję podziękować w Budapeszcie Sekretarzowi Obrony Robertowi Gatesowi. Zmieniamy tam również zasady użycia broni, czego żaden poprzedni rząd nie był w stanie zrobić, tak, aby żołnierzom łatwiej przychodziło użycie broni dla samoobrony, żeby nie musieli się dziesięć razy zastanawiać, kto ich będzie po użyciu broni rozliczał. Zmieniamy także zasady postępowania naszych oddziałów, tak, żeby rzeczywiście zapewniały bezpieczeństwo i mieszkańcom, jak również samym sobie.
Andrzej Stankiewicz: Panie ministrze, wracamy na krajowy grunt. Pewnie wielu słuchaczy interesuje, czy będą powołani do wojska w przyszłym roku czy nie. Poboru miało nie być, a okazuje się, że będzie.
Bogdan Klich: A kto tak mówi?
Agnieszka Burzyńska: Jest rozporządzenie.
Andrzej Stankiewicz: No w 2009 roku w styczniu będą żołnierze powoływani do wojska.
Bogdan Klich: No chyba pan żartuje. To jest oczywista bzdura, nie będzie żadnego powołania w przyszłym roku. Pobór kończy się w tym roku.
Agnieszka Burzyńska: Ale rejestracja będzie, będą musieli przyjść, tak?
Bogdan Klich: Powtarzałem to już wielokrotnie, powtarzam raz jeszcze, ostatnie wcielenie w ramach poboru odbywa się w grudniu tego roku. Od przyszłego roku poboru nie będzie. Podobnie jak w kolejnych latach.
Agnieszka Burzyńska: A czy premier nadal uważa, ze jest pan wybitnym ministrem?
Bogdan Klich: Nie wiem, jak uważa premier. premier ma oczywiście prawo do tego, żeby oceniać wszystkich ministrów.
Agnieszka Burzyńska: Pan się nie żegna ze stanowiskiem? Bo takie artykuły czasami czytamy, ale rozumiemy, że to wszystko plotki, źli ludzie opowiadają.
Bogdan Klich: Muszę powiedzieć, że zaskakuje mnie pani, ponieważ ostatnio takich artykułów nie czytałem.
Agnieszka Burzyńska: No dobrze. Dziękujemy bardzo, naszym gościem był Bogdan Klich, minister obrony narodowej.
Bogdan Klich: Dziękuję bardzo.