Pierwszy amerykański samolot z pomocą humanitarną dla ofiar cyklonu Nargis wylądował w Birmie. Na jego przylot zgodziła się rządząca krajem wojskowa junta. Według oficjalnych danych żywioł pochłonął prawie 30 tysięcy ofiar. Drugie tyle uznaje się za zaginione.
Transportowiec wojskowy C-130 przyleciał do Rangunu z bazy lotniczej w okolicach stolicy Tajlandii, Bangkoku. Rzecznik wojsk USA podpułkownik Douglas Powell podkreślił, że samolot był nieuzbrojony i przewoził m.in. moskitiery, koce, wodę i urządzenia do jej uzdatniania. Dwa kolejne transporty powietrzne przewidziane są na wtorek.
Władze birmańskie poinformowały, że zgodzą się przyjąć zagraniczną pomoc dla poszkodowanych, ale "nie są gotowe" na przyjazd zagranicznych ekip ratunkowych czy dziennikarzy.
Według oficjalnych danych liczba ofiar śmiertelnych cyklonu, który 10 dni temu przeszedł przez południowo-zachodnią część Birmy, osiągnęła prawie 30 tysięcy osób. Za zaginione uważa się drugie 30 tys. osób. ONZ nie wyklucza, że żywioł mógł spowodować śmierć nawet 100 tys. ludzi, a liczba poszkodowanych może wynosić 1,5-2 mln osób.