Poirytowany prezydent Rosji Władimir Putin odrzucił możliwość przeprowadzenia publicznego śledztwa w sprawie tragicznych wydarzeń w osetyjskim Biesłanie - pisze brytyjski dziennik „The Guardian”.
Wczoraj rosyjski prezydent zaprosił zachodnich dziennikarzy i naukowców do swego domu pod Moskwą, by wyjaśnić, co zamierza zrobić w sprawie Czeczenii i terroryzmu. Jednak częściej atakował, niż tłumaczył.
Nie będę negocjował z dzieciobójcami - mówił zapytany o możliwość rozmów z przywódcą czeczeńskich separatystów Asłanem Maschadowem. Dlaczego wy nie spotkacie się z Osamą bin Ladenem i nie zaprosicie go do Brukseli? - pytał Putin.
Jego zdaniem publiczne śledztwo byłoby „nieefektywne" i zamieniłoby się w polityczny spektakl. Jeśli parlament zdecydowałby się na własne dochodzenie, to Putin nie będzie w tym przeszkadzał. Problem w tym, że żaden z deputowanych nie zrobi niczego, co nie spodobałoby się rosyjskiemu prezydentowi.
W sobotę Putin zapowiedział daleko idące zmiany w służbach bezpieczeństwa. Eksperci nie mają jednak złudzeń: Putin nie wyrzuca swoich ludzi nawet za poważne przewinienia, raczej nie zwolni z pracy dyrektora FSB czy ministra spraw wewnętrznych; nawet dymisja szefa osetyjskiego MSW nie została przyjęta.
Eksperci sądzą, że na wzór USA prezydent może stworzyć superministerstwo, które będzie odpowiadać za bezpieczeństwo narodowe i walkę z terroryzmem. Ale największym sojusznikiem terrorystów jest straszliwa korupcja w służbach specjalnych i milicji. Na razie nie wiadomo, jak Putin będzie z nią walczył.