"Awans chcemy zapewnić sobie już w piątek, ale to nie znaczy, że odpuścimy pozostałe mecze. Nasz plan na weekend to trzy zwycięstwa" - mówi RMF FM kapitan siatkarskiej reprezentacji Polski Michał Winiarski. Biało-czerwoni polecieli dziś do Słowenii, gdzie od piątku do niedzieli będą toczyć decydujący bój o awans na mistrzostwa Europy. Polacy mogą go sobie zapewnić już w pierwszym spotkaniu przeciwko gospodarzom.
Kacper Merk: Z jakim nastawieniem lecicie do Słowenii?
Michał Winiarski: Chcemy tam zagrać trzy dobre spotkania i odnieść trzy zwycięstwa, które przypieczętują nasz awans na mistrzostwa Europy. Kluczowy będzie oczywiście pierwszy mecz ze Słowenią, bo w przypadku wygranej nie będzie już mogła nas wyprzedzić, co z kolei ułatwiłoby dalsze granie z Łotwą i Macedonią.
Słoweńcy już w pierwszym meczu z nami, we Wrocławiu, pokazali, że grając z silniejszymi od siebie potrafią wznieść się na wyżyny umiejętności, dlatego spodziewam się co najmniej tak samo trudnego meczu w Lublanie.
Czyli w przypadku wygranej ze Słowenią możemy się spodziewać, że dwa kolejne mecze potraktujecie sparingowo?
Jeśli chodzi o nasze podejście, to na pewno nie, bo to będą mecze reprezentacji Polski z innymi reprezentacjami, więc nie możemy sobie pozwolić, by je odpuścić. Ale faktycznie niewykluczone, że w przypadku awansu już w piątek trener spróbuje w sobotę i niedzielę zamieszać nieco w składzie, by w warunkach meczowych sprawdzić różne warianty.
Do Słowenii nie leci z wami Michał Kubiak, który ma złamane dwa palce prawej ręki. To duża strata?
To bardzo niefartowna i niewesoła sytuacja (Kubiak doznał kontuzji w trakcie odnowy biologicznej po meczach we Wrocławiu - przyp. red.), ale mamy nadzieję, że Michał błyskawicznie wróci do zdrowia i dołączy do nas już w trakcie Ligi Światowej. Natomiast co do meczów w Słowenii, to my musimy grać po prostu dalej, w takim czy innym składzie, i wygrywać.
Czy trudniej się gra, będąc przy okazji kapitanem reprezentacji?
Dotąd nie zauważyłem, ale też może dlatego, że reprezentant Polski w siatkówce nie może odczuwać już większej presji. Każdy mecz gramy przy wielotysięcznej publice, a w perspektywie mamy też mistrzostwa świata u siebie w domu, dlatego funkcja kapitana nie dokłada już większych obciążeń.
To na koniec pytanie o piłkę nożną, bo wiem, że to też twój konik: w sobotnim finale Ligi Mistrzów wygra Real czy Atletico?
Stawiam na Real, zdecydowanie. A gdy już wygra, to może w końcu uda mi się wybrać na jego spotkanie. Planuję to od czterech lat, ale zawsze jest problem z czasem: bo gdy sam kończę sezon w klubie, to natychmiast rozpoczyna się ten reprezentacyjny. Z kolei gdy ten dobiegnie końca, to piłkarze Realu są akurat na wakacjach. Ale czekam cierpliwie i wierzę, że w końcu pojadę na Santiago Bernabeu.