Na "4+" polscy ciężarowcy oceniają mistrzostwa Europy w Tel Awiwie. Biało-czerwoni wywalczyli na nich cztery medale, z których dwa w kategorii do 94 kilogramów zdobyli bracia - Adrian i Tomasz Zielińscy. Z medalistami po powrocie do kraju rozmawiał dziennikarz RMF FM, Kacper Merk.
Kacper Merk: To wasze pierwsze wspólne podium?
Adrian Zieliński, mistrz Europy do 94 kg: Nie, w 2009 roku staliśmy razem na podium mistrzostw świata juniorów, ale w ciężarach te zawody nie mają większego znaczenia, więc cieszę się, że teraz w końcu wywalczyliśmy razem medale wśród seniorów.
Tomasz Zieliński, wicemistrz Europy do 94 kg: A ja mam nadzieję, że tym wynikiem udowodniłem, że nie jestem jedynie bratem Adriana, tylko sam też potrafię zdobywać medale. Radość jest podwójna, bo to mój pierwszy w karierze medal seniorskiej imprezy.
Jakie to uczucie razem stać na podium?
Tomasz Zieliński: Bardzo przyjemne, bo takie sytuacje nie zdarzają się przecież zbyt często, także w innych dyscyplinach sportu.
Adrian Zieliński: Ja z kolei niczego nie pamiętam. Zawsze gdy staję na podium to mam w sobie tyle emocji i adrenaliny, że nie potrafię sobie przypomnieć, co w tej konkretnej chwili czułem.
A w czasie zawodów jesteście dla siebie braćmi czy jednak rywalami?
Tomasz Zieliński: Przez tych kilkadziesiąt minut jesteśmy rywalami, bo podnoszenie ciężarów to indywidualny sport i każdy pracuje tu na swój wynik. Wiadomo, że nie życzę bratu, by sztanga mu spadła i myślę, że on też raczej w myślach mnie wspiera.
Adrian Zieliński: W Tel Awiwie nawet dopingowałem cię podczas ostatniej próby. Ale dla mnie to było już po zawodach, więc mogłem sobie na to pozwolić. W trakcie rywalizacji nie myślę ani o bracie, ani o innych przeciwnikach - staram się skupiać tylko na swojej robocie.
Mistrzostwa Europy podbiliście z marszu, po zaledwie trzech miesiącach treningów. Czy podobnie może być na listopadowych mistrzostwach świata?
Adrian Zieliński: Byłoby wspaniale, ale w tej chwili trudno przewidywać. Mogę jednak powiedzieć, że w ciężarach każdy jest do ogrania, bo rywalizują ludzie, a nie maszyny.
Tomasz Zieliński: Nawet Ilia Ilin jest do pokonania, choć w dotychczasowej karierze jeszcze nie przegrał. Skoro my w trzy miesiące mogliśmy przygotować formę na dwa pierwsze miejsca mistrzostw Europy, to mając przed sobą jeszcze pół roku, możemy dołożyć na sztangę sporo kilogramów!
(abs)