Pierwsze ataki rosyjskich sił powietrznych w Syrii były wymierzone w zbrojne ugrupowanie rebelianckie z Wolnej Armii Syryjskiej, które jest wspierane przez Stany Zjednoczone i szkolone przez CIA - poinformował republikański senator John McCain.
Mogę jak najbardziej potwierdzić, że doszło do ataków na rekrutów z Wolnej Armii Syryjskiej, którzy są szkoleni i zbrojeni przez CIA - oświadczył McCain w wywiadzie dla telewizji CNN. Powołał się przy tym na informacje od - jak to ujął - "osób na miejscu".
Również agencja Reutera podała, że dwa ataki rosyjskiego lotnictwa były wymierzone w obóz wykorzystywany przez ugrupowanie rebelianckie o nazwie Liwa Sukur al-Dżabal, szkolone przez Amerykanów.
Szef tego ugrupowania Hasan Hadż Ali poinformował, że obóz w prowincji Idlib został trafiony mniej więcej 20 pociskami w dwóch oddzielnych atakach. Ali - kapitan armii syryjskiej, który zdezerterował po wybuchu powstania przeciwko reżimowi prezydenta Baszara el-Asada - sprecyzował, że w atakach lekko rannych zostało kilku ochroniarzy obiektu.
Jak donosi natomiast korespondent RMF FM Przemysław Marzec, inne syryjskie ugrupowanie opozycyjne - finansowana przez Saudyjczyków Armia Islamu - w związku z nalotami miała wypowiedzieć Rosji... wojnę.
Rosjanie uparcie zaprzeczają jednak informacjom o tym, jakoby ich naloty wymierzone były w syryjską opozycję. Ministerstwo obrony w Moskwie podało, że w środę rosyjskie siły przeprowadziły w Syrii 20 nalotów, uderzając w osiem celów Państwa Islamskiego.
Równocześnie rosyjskie MSZ oznajmiło, że w walce z Państwem Islamskim Rosja nie zamierza łączyć sił z kierowaną przez USA koalicją, która od ponad roku atakuje z powietrza pozycje dżihadystów z ISIS w Syrii i w Iraku.
Koalicja powinna działać przestrzegając zasad prawa międzynarodowego, co nie ma miejsca - oświadczył cytowany przez agencję RIA Nowosti przedstawiciel MSZ Rosji Ilja Rogaczow - dyrektor departamentu ds. nowych wyzwań i zagrożeń.
Dodał, że prawdopodobieństwo połączenia sił jest czysto teoretyczne, gdyż strony "działają na odmiennych zasadach". Według niego, działania, jakie prowadzi koalicja, mogą być realizowane jedynie wówczas, gdy są usankcjonowane przez Radę Bezpieczeństwa ONZ lub gdy jest na to zgoda państw, na których obszarze znajdują się obce siły zbrojne. W przypadku Syrii koalicja nie dysponuje ani jednym, ani drugim. To poważne naruszenie prawa międzynarodowego - stwierdził Rogaczow. Zaznaczył przy tym - o czym już wcześniej informowały władze w Moskwie - że Rosja działa na prośbę władz syryjskich.
(edbie)