Rosyjskie zaangażowanie wojskowe w Syrii to "święta wojna" z terroryzmem - oceniła rosyjska Cerkiew prawosławna po rozpoczęciu przez Rosję nalotów w tym kraju. Władze w Moskwie poinformowały, że rosyjskie odrzutowce rozpoczęły ataki na pozycje Państwa Islamskiego w Syrii - według nich, bombardowany jest sprzęt islamistów, składy broni, amunicji i paliwa, a także infrastruktura służąca do łączności. Z kolei według najnowszych informacji zachodnich dyplomatów, bombardowane są pozycje nie ISIS, ale syryjskiej opozycji.
Walka z terroryzmem to święta wojna i dziś nasz kraj jest być może tym, który walczy z nim najbardziej aktywnie - oświadczył rzecznik prasowy rosyjskiej Cerkwi prawosławnej Wsiewołod Czaplin.
Ta decyzja (o rozpoczęciu nalotów w Syrii) jest zgodna z prawem międzynarodowym, mentalnością naszego narodu i ze szczególną rolą, jaką nasz kraj zawsze odgrywał na Bliskim Wschodzie - podkreślił.
Poparcie dla rosyjskiego zaangażowania militarnego w Syrii wyraził również jeden z najważniejszych przedstawicieli wspólnoty muzułmańskiej w Rosji. Popieramy całkowicie użycie rosyjskich sił zbrojnych w walce z międzynarodowym terroryzmem - powiedział agencji Ria Nowosti wielki mufti Rosji Talgat Tadżhuddin.
Według rzecznika Cerkwi, w czwartek komunikat wyrażający poparcie dla decyzji rosyjskich władz o rozpoczęciu bombardowań ma opublikować komitet reprezentujący główne religie w Rosji - prawosławie, islam, judaizm i buddyzm.
Moskwa potwierdziła informacje o swych pierwszych nalotach w Syrii kilka godzin po otrzymaniu od Rady Federacji zgody na wysłanie wojsk do tego kraju.
O pomoc wojskową poprosił Rosję prezydent Syrii Baszar el-Asad, o czym poinformowała jego służba prasowa. W oświadczeniu cytowanym przez agencję Reutera stwierdzono, że "wszelkie umocnienie rosyjskiego wsparcia militarnego dla Syrii następowało i następuje na prośbę państwa syryjskiego".
Wkrótce po rozpoczęciu rosyjskich nalotów pojawiły się wątpliwości co do tego, jakie faktycznie cele atakują Rosjanie. Wyrazili je najpierw przedstawiciele amerykańskiej administracji, później o bombardowaniu pozycji syryjskiej opozycji poinformowali też dyplomaci z Francji. Twierdzą oni, że naloty służą wsparciu syryjskiego dyktatora, a nie walce z ISIS.
Doniesienia te potwierdzają również źródła agencji Reutera z okolic Hims. Według nich, na terenach ostrzeliwanych przez Rosjan działają grupy rebeliantów powiązane m.in. z "Wolną Armią Syrii", Frontem al-Nusra czy syryjską komórką Al-Kaidy. Nie ma tam natomiast, według nich, żadnej bojówki powiązanej z Państwem Islamskim.
(edbie)