Na Francuskiej Riwierze aresztowano opiekunkę, która jest podejrzana o regularne podawanie małym dzieciom - w tym sześciomiesięcznemu niemowlęciu - silnych leków nasennych dla dorosłych. Kobieta, tłumacząc motywy swojego postępowania, wyjaśniła, że... chciała mieć "trochę spokoju".
Afera wybuchła, kiedy półroczny chłopczyk w stanie krytycznym trafił na ostry dyżur w kurorcie Salon-de-Provence. Jego ratowanie utrudnił lekarzom fakt, że opiekunka nie chciała im powiedzieć, iż dała niemowlęciu silny specyfik. Odkryto to dopiero po badaniach krwi dziecka.
W końcu opiekunka wyjaśniła policji, że niemowlę ciągle płakało i nie chciało spać, więc straciła zimną krew i dała mu lek nasenny dla dorosłych. Co więcej, przyznała, że zrobiła to nie po raz pierwszy. Zapewniła jednak, że dotąd nie powodowało to u małych dzieci żadnych problemów zdrowotnych.
Prokuratura w Aix-en-Provence wszczęła śledztwo. Kobiecie, która opiekowała się dziećmi bogatych rodzin, grozi kara do 20 lat więzienia. Za podanie niemowlęciu trujących substancji i próbę zabójstwa bez premedytacji.