Polska objęła przewodnictwo w Unii Europejskiej. Kraj sprawujący prezydencję w UE powinien być "uczciwym pośrednikiem", czyli działać w interesie Wspólnoty i nie wykorzystywać półrocznej prezydencji do realizacji własnych interesów narodowych. To jednak - jak donosi brukselska korespondentka RMF FM - zaledwie oficjalna teoria, bo w praktyce każdy kraj stara się w tym czasie coś dla siebie ugrać. Jakie korzyści ze sprawowania prezydencji w UE może odnieść Polska?

Korzyści

Polska będzie się starać m.in. o to, by pojawiły się korzystne zapisy, które w przyszłości umożliwią finasowanie ważnych dla kraju inwestycji obronnych, takich jak Tarcza Wschód czy "żelazna kopuła" nad Polską i Europą. Chodzi m.in. o to, że unijny komisarz ds. obrony Andrius Kubilius ma wkrótce przygotować "białą księgę" w sprawie unijnej obrony.

Mało tego - Polska może wywalczyć np. zniesienie zakazu aut spalinowych, który ma wejść w życie w 2035 r. Chodzi o możliwość wcześniejszej niż w 2026 r. rewizji tego zakazu, co otworzyłoby drogę do jego podważenia. Sprzymierzeńcami Polski w tej sprawie są przede wszystkim Włochy i Czechy.

Warszawa może także ugrać przedłużenie wydatkowania pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy, co zapobiegłoby utracie środków. Przypomnijmy, że z powodu sporu władz Prawa i Sprawiedliwości z Komisją Europejską o praworządność Polska ma dwuletnie opóźnienie i będzie miała problem z dochowaniem terminu wydatkowania środków, który upływa z końcem 2026 r. Chodzi o takie rozwiązanie, które nie wymagałoby jednomyślności krajów UE. Warszawa może naciskać w tej sprawie Komisję Europejską, by zaproponowała korzystne rozwiązanie.

Oczekiwania

"Są ogromne oczekiwania wobec polskiej prezydencji" - przekazał brukselskiej korespondentce RMF FM unijny dyplomata. Chodzi o to, że Polska przejmuje przewodnictwo po Węgrzech, które prowadzą w Unii Europejskiej kontrowersyjną i prorosyjską politykę. Ważne jest też to, że polska prezydencja zbiega się z nowym cyklem instytucjonalnym - dopiero zaczyna działać nowa Komisja Europejska, która przedstawi swoje propozycje legislacyjne. To oznacza, że Polska może uczestniczyć w wielu nowych inicjatywach.

Oczekiwania dotyczą także skutecznego przywództwa przy tworzeniu kompromisów. Polska ma szansę odegrać rolę w zapewnieniu finasowania unijnemu przemysłowi obronnemu, a także może stać się krajem, który de facto doprowadzi do rozpoczęcia negocjacji członkowskich z Ukrainą, czyli do otwarcia pierwszych rozdziałów negocjacyjnych. Ambicją Polski jest także uchwalenie mocnego, 16. pakietu sankcji wobec Rosji.

Trudności

Pierwszą trudnością jest trwająca kampania związana z wyborami prezydenckimi. Wydźwięk krajowy może stać się dla polskich władz najważniejszy. Dla przykładu - jeszcze przed rozpoczęciem prezydencji zapadła decyzja, żeby nie organizować w kraju żadnego nieformalnego szczytu, chociaż zazwyczaj kraj sprawujący prezydencję zabiega o zorganizowanie takiego szczytu u siebie, bo to prestiż, możliwość wpływania na decyzje i zaprezentowania kraju.

Natomiast rząd Donalda Tuska nie chciał, żeby prezydent Andrzej Duda witał unijnych przywódców i był gospodarzem takiego spotkania, wolał więc zrezygnować z organizacji szczytu. Wykorzystał to już nowy szef Rady Europejskiej António Costa, który sam zorganizuje taki nieformalny szczyt UE w lutym w Belgii. W dodatku ma być on poświęcony tematowi, który na swoich sztandarach wypisała polska prezydencja - bezpieczeństwu.

Inne trudne sprawy to migracja. Polska sprzeciwia się wdrożeniu paktu migracyjnego i już pojawił się problem, gdy okazało się, że nie przesłała Brukseli planu jego wdrożenia, mimo że ma taki obowiązek. Warszawa twierdzi, że w myśleniu UE już nastąpił przełom i jest większe zrozumienie sytuacji takich państw, jak Polska, które borykają się z problemem wykorzystywania migracji jako broni przez Rosję i Białoruś. Problem w tym, że pakt migracyjny jest unijnym prawem, dlatego brak jego wdrożenia grozi procedurą przeciwnaruszeniową i pozwem do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Trudności będą również związane z kwestią klimatu. Polska jest przeciwna nowemu celowi zmniejszenia emisji dwutlenku węgla do 2040 r., a będzie musiała koordynować dyskusje krajów w tej sprawie. Może sprawę opóźniać, ale na pewno wywoła to niezadowolenie wśród tych krajów UE, które od początku zaangażowały się w walkę z ociepleniem klimatu.

Opracowanie: