Hiszpańskie służby zidentyfikowały 67 z 80 ofiar katastrofy kolejowej w Santiago de Compostela. Tożsamość pozostałych 13 zostanie ustalona dopiero po badaniach DNA, na wyniki których trzeba poczekać kilka dni.
Hiszpańskie służby zakładały początkowo, że wszystkie ofiary tragicznego wypadku uda się zidentyfikować już w czwartek późnym wieczorem. Okazało się to jednak niemożliwe. Na liście 67 zidentyfikowanych do tej pory zmarłych pasażerów są m.in. Hiszpanie, Amerykanie i Brytyjczycy. Nie ma wśród nich żadnych osób pochodzących z Polski.
52-letni maszynista, który prowadził pociąg i znacząco przekroczył dozwoloną prędkość, przebywa obecnie w szpitalu. Został objęty aresztem i formalnym śledztwem. Prawdopodobnie zostanie przesłuchany jeszcze dzisiaj.
Hiszpańskie media podkreślają, że mimo ewidentnego błędu, maszynista nie jest jedyną osobą odpowiedzialną za katastrofę. Można by jej uniknąć, gdyby na feralnym odcinku torów był nowoczesny system kontroli pociągu ETCS. Samoczynnie wyhamowuje on pociąg w sytuacji przekroczenia dopuszczalnej prędkości.
Kilka kilometrów przed stacją w Santiago de Compostela kończy się system ETCS, a pieczę nad bezpieczeństwem ruchu sprawuje starszy mechanizm o nazwie ASFA. Inżynierowie cytowani przez hiszpańskie media przyznają, że ostrzega on maszynistę o przekroczeniu prędkości, a hamowanie włącza dopiero od prędkości 200 km/h. To o 10 kilometrów mniej, niż - według słów maszynisty - miał na liczniku pociąg w momencie, gdy doszło do katastrofy.
Portal "Rynek Kolejowy" przytacza słowa zarządcy infrastruktury kolejowej z państwowego hiszpańskiego przedsiębiorstwa. Tłumaczy on, że na feralnym odcinku nie zamontowano nowszego systemu, bo uznano, że wystarczy ograniczenie prędkości.