Od pierwszych dni pełnoskalowej inwazji na Ukrainę, Rosja zmieniła się jako państwo. Władimir Putin systematycznie przekształcał krajową gospodarkę, wojsko i społeczeństwo, tworząc maszynerię zdolną do prowadzenia długiej wojny. Wraz ze zbliżającym się przejęciem władzy w Białym Domu rośnie zaniepokojenie wielu ekspertów i analityków, którzy ośmielają się zadawać jedno kluczowe dla całego świata pytanie: czy Rosji będzie zależeć na trwałym pokoju?
Publikacja amerykańskiego think tanku Atlantic Council: "Ostatnie zwycięstwo wyborcze Donalda Trumpa podsyca międzynarodowe spekulacje na temat możliwego porozumienia mającego na celu zakończenie wojny na Ukrainie. Na razie większość debaty koncentruje się na tym, na jakie ustępstwa Ukraina może być gotowa, aby zapewnić sobie wynegocjowany pokój. Jednak prawdziwe pytanie brzmi, czy prezydent Rosji Władimir Putin ma jakikolwiek interes w zakończeniu swojej inwazji".
Publikacja brytyjskiego ośrodka analitycznego Royal United Services Institute: "Cokolwiek prezydent elekt Donald Trump sądzi, wojna nie zakończy się (jedynie) ustępstwami terytorialnymi, ponieważ Władimir Putin raczej nie zadowoli się tylko kawałkami Ukrainy".
Publikacja Foreign Affairs: "Putin już przekształcił rosyjskie społeczeństwo, gospodarkę i politykę zagraniczną, aby lepiej przygotować Kreml do walki z Zachodem. Po przyjęciu płaszcza reżimu bandyckiego, Rosja jest teraz jeszcze mniej skłonna do dostrzeżenia potrzeby ograniczeń (prowadzenia wojny)".
To tylko skromny wycinek z publikacji ukazujących się w ostatnich tygodniach w czołowych serwisach analitycznych na Zachodzie. Chociaż wiele z tych tytułów odznaczyło się wcześniej rzetelnymi i trafnymi ocenami oraz rekomendacjami, takie głosy są konsekwentnie pomijane w debacie politycznej, tak jakby prawodawcy zachodni rzeczywiście wierzyli, że wraz z podpisaniem porozumienia o zawieszeniu broni między Moskwą i Kijowem świat wróci do stanu sprzed 2022 roku.
W 2024 roku determinacja Stanów Zjednoczonych i Europy, by Ukraina powróciła do swoich pierwotnych granic wyraźnie zmalała. Jest jasne, że Wołodymyrowi Zełenskiemu przekazano, że musi zrezygnować z koncepcji odzyskania wszystkich terytoriów. Sam ukraiński prezydent poinformował kilka tygodni temu, że Kijów jest gotów na negocjowanie zawieszenia broni i tymczasowe uznanie straty terenów Donbasu, charkowszyzny, Krymu i Zaporoża. Jest jasne też, że żadna "tymczasowość", tak naprawdę nie wchodzi w grę, a Ukraina - odpowiednio "zachęcona" przez Zachód - będzie musiała po prostu oddać część ziem w zamian za mgliste obietnice o akcesji do Unii Europejskiej i - co mniej prawdopodobne - NATO.
Jeżeli Donald Trump będzie wyjątkowo zdeterminowany, by zaprowadzić pokój za wszelką cenę, możemy mieć do czynienia wręcz z realizacją rosyjskich żądań ze Stambułu. W roku 2022 przedstawiciele Kremla prowadzili "negocjacje pokojowe", w trakcie których przedstawili wizję Ukrainy z armią ograniczoną do 50 tys. żołnierzy, ścisłymi ograniczeniami dotyczącymi uzbrojenia, całkowitą neutralnością", a także z rosyjskim prawem weta w kwestii jakiejkolwiek pomocy wojskowej dla Kijowa. Mówiąc wprost Rosjanie zgodzili się chwilowo przestać bombardować ukraińskie miasta pod warunkiem pozostawienia Ukraińców wyłącznie na łasce Moskwy.
I jest całkowicie jasne - przynajmniej dla tych, którzy z uwagą obserwują zmiany zachodzące w Rosji - że Władimir Putin nie respektowałby prawa Ukrainy do samostanowienia.
Nieco ponad pół roku przed pełnoskalową inwazją Rosji, pan na Kremlu opublikował esej, zatytułowany "O historycznej jedności Rosjan i Ukraińców". W tekście tym, który stanowił z jednej strony próbę tłumaczenia trwającej już wojny w Donbasie, a z drugiej - podstawę do nadchodzącej inwazji, Putin ogłasza, że jedność narodu rosyjsko-ukraińskiego została rozerwana przez zachodnie spiski. "Rosja została okradziona" pisze rosyjski prezydent wprost, gdy próbuje wytłumaczyć czytelnikom, że Ukraina zajmuje część ziem należących historycznie do Moskwy. Jest to oczywiście kłamstwo, z którym rozprawili się już historycy i dziennikarze, w tym rosyjski reporter Michaił Zygar - wypędzony z ojczyzny za mówienie prawdy.
Ale mówienie nieprawdy jest obok broni atomowej najpotężniejszym narzędziem nacisku, którym dysponuje Kreml. Niektórzy to zauważają. Jak przypomina Atlantic Council, Anders Åslund z Free World Forum nazwał artykuł Putina opublikowany w lipcu 2021 roku "krokiem w kierunku wypowiedzenia wojny", a Moskiewski Komsomolec przyznał wprost, że tekst prezydenta był ostatecznym ultimatum dla Kijowa.
Putin od lat publicznie kwestionuje prawo Ukraińców do posiadania swojego państwa, uważając, że Ukraina jest sztucznym tworem, oderwanym od rosyjskiego matecznika przez Zachód i fatalną wcześniejszą politykę Moskwy. Do tego dochodzi urojona walka z rzekomym ukraińskim faszyzmem i słynne już i eksploatowane do granic pojęcie "denazyfikacji", które w prokremlowskich mediach pojawia się niemal cały czas.
Jeśli, tak jak przywódcy Rosji wypowiadasz wojnę nazistom i rozgłaszasz wszem i wobec, że stanowią egzystencjalne zagrożenia dla twojej państwowości - nie zamierzasz później układać się z nimi i zawierać pokoju, który miałby realne znaczenie.
Rosja Putina nie chce pokoju. Chce unicestwienia ukraińskiego państwa, czego najlepszym dowodem są niekończące się zmasowane ataki na systemy energetyczne kraju, których celem jest pozbawienie ludności ogrzewania i elektryczności w najzimniejszych okresach roku. Zamrożenie konfliktu w Ukrainie będzie poprzedzone zamrożeniem Ukraińców w ich własnych domach. Oto "historyczna jedność", którą proponuje Kreml.
W trakcie trwającej wojny rosła determinacja Putina - udowadnia Foreign Affairs. Konflikt w Ukrainie przeistoczono w rosyjskiej propagandzie w wojnę z NATO, a na forach BRICS przedstawiciele Kremla z prezydentem na czele zaanonsowali nowy, także ekonomiczny porządek świata z Rosją i Chinami, jako państwami liderującymi krajom tzw. Globalnego Południa.
Moskwie nie chodzi o Zaporoże, Charków lub Kijów, a o rewizję systemu globalnego, który zapewni Rosji status supermocarstwa, na jaki - jej zdaniem - zasługuje. Jak pisze "FA" scena dla moskiewskiego baletu jest już gotowa: Donald Trump wyraża gotowość do natychmiastowego zakończenia wojny w Ukrainie, której sytuacja staje się coraz trudniejsza na polu bitwy. W tle pozostają kraje europejskie, które od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji poczyniły zaledwie niewielkie przygotowania do ewentualnej konfrontacji na szerszą skalę.
Putin - argumentuje "FA" - zdaje sobie sprawę z tego, że zamrożenie konfliktu oznaczać będzie również chwilowy oddech od sankcji gospodarczych, co kupi mu niezbędny czas na ochłodzenie przegrzanej gospodarki i odbudowę armii.
Tymczasem wydatki Rosji na zbrojenia osiągają poziom najwyższy od czasów Związku Radzieckiego, a z pieniędzmi na wojnę idą także gwałtowne zmiany w samym rosyjskim społeczeństwie. Żołd i wojenny przemysł stał się w Rosji sposobem na transfer bogactwa do biedniejszych regionów kraju przy równoczesnym stworzeniu systemu do pozbywania się wykorzystywanych na froncie mniejszości etnicznych.
Elity - pisze "FA" - w których wpływ na władzę kremlowską mocno wierzono na Zachodzie nie tylko dostosowały się do obecnej konfiguracji systemu, ale nauczyły się czerpać z niego zyski. Moskwa już zresztą prowadzi wojnę przeciwko bezsilnej Europie, w której działania sabotażowe i szpiegowskie nazywa się "hybrydowymi".
"Wszystko to składa się na nową strategię Moskwy, która nie zniknie po tym, jak walki na Ukrainie ustaną lub się zakończą" - pisze "Foreign Affairs", uważając, że rolą Europy jest zadbanie o własne bezpieczeństwo, ale Stany Zjednoczone muszą w zapewnieniu tego bezpieczeństwa wyraźnie pomóc.
W tym wszystkim nie należy zapominać o Ukrainie, która nie zapomni tak po prostu o rosyjskich okrucieństwach i o tym, że od dawna walczy z Moskwą o własną tożsamość, język, kulturę, a także przyszłość, którą chętniej widzi w relacji z Zachodem niż Wschodem.
Ołeksandra Matwijczuk, działaczka na rzecz praw człowieka i przewodnicząca Centrum Wolności Obywatelskich, które otrzymało Pokojową Nagrodę Nobla w 2022 roku stawia sprawę jasno, podobnie jak Wołodymyr Zełenski: Ukraińcy mają głos i nie zaakceptują pokoju zawartego poza nimi.
Donald Trump w czasie transmitowanego przemówienia niedzielnego w Phoenix poinformował, że Putin przekazał mu, iż chce się "spotkać jak najszybciej", by zakończyć wojnę. Trump może się szybko przekonać, że jego zdolności negocjacyjne nie dorównują obsesji Putina, by podpalić świat, jaki znamy.