Francuscy działacze organizacji humanitarnej, oskarżeni o handel dziećmi są niewinni. Wpadli w pułapkę zastawioną przez służby specjalne Czadu – twierdzi jeden z szefów czadyjskiego ruchu oporu.
Autor tej tezy Mahamata Abo Sileka utrzymuje, że funkcjonariusze czadyjskich służb specjalnych wybrali setkę dzieci w swoim kraju i owinęli je w bandaże, chociaż nie były ranne. Następnie udając szefów wiosek z sąsiedniego Sudanu powiedzieli działaczom humanitarnym, że chodzi o sieroty z sudańskiego Darfuru, które trzeba ewakuować.
Czadyjska policja przewiozła dzieci na lotnisko i w momencie, kiedy miały wsiadać do samolotu, sytuacja radykalnie się zmieniła. Działacze nagle zostali aresztowani. Abo Silek twierdzi, że prezydent Czadu, który uzbroił rebeliantów w Darfurze, zemścił się w ten sposób za to, że Francja przestała go wspierać.
ONZ-owskie agencje donoszą, że większość ze 103 dzieci, które miały być wywiezione z Czadu ma bliskich członków rodziny. Nie pochodzą też z Darfuru, ale z pogranicza czadyjsko-sudańskiego.