Będę bronił sportowców, którzy podczas igrzysk w Pekinie zademonstrują solidarność z Tybetem - zadeklarował w „Gazecie Wyborczej” Piotr Nurowski. Szef Polskiego Komitetu Olimpijskiego dodał jednak, że w takiej sytuacji, co zrobić ze sportowcem podejmie Międzynarodowy Komitet Olimpijski i on nie będzie miał na to wpływu.
Za demonstrację na igrzyskach sportowcy mogą zapłacić wysoką cenę. Nie mogę zachęcać do protestów. Ale obiecuję, że będę bronił sportowców, nie zostaną im odebrane finansowe gratyfikacje, stypendia. Wrócą do Polski może bez medalu, który im odebrano, ale z poczuciem, że zachowali się przyzwoicie - stwierdził.
Niedawno w Kontrwywiadzie RMF FM Piotr Nurowski zaznaczył, że sportu nie należy mieszać do polityki. Każdy sportowiec jest osobą wolną i może demonstrować, ale poza obiektami sportowymi. Jeśli to się zdarzy w czasie zawodów, grozi za to dyskwalifikacja. I nie zawaham się, choćby to był nie wiadomo jaki kandydat do jakiegokolwiek medalu, żeby poniósł w konsekwencje - stwierdził. Prezes PKOl zapewnił wtedy, że w nie będzie żadnych lojalek dla sportowców wyjeżdżających na olimpiadę do Pekinu.