Jeden zabity, pięciuset rannych i ponad trzystu zatrzymanych antyglobalistów - w tym czterech Polaków. To bilans trzydniowych starć ulicznych w Genui, które towarzyszyły szczytowi przywódców państw G7 i Rosji. Na zakończonym wczoraj spotkaniu, politycy rozmawiali głównie o ubóstwie na świecie i o reformie samej organizacji.

Na ulice Genui powrócił już spokój, ale straty spowodowane zamieszkami jeszcze długo będą przypominać o spotkaniu przywódców najbogatszych państw świata i protestach antyglobalistów. Straty spowodowane przez tych ostatnich ocenia się na 50 milionów dolarów. Z miasta wyjechali już wszyscy antyglobaliści, pod wpływem których politycy musieli zastanowić się nad zmianą formuły spotkania, aby na przyszłość uniknąć tak gwałtownych starć. Ustalili, że w przyszłości zredukuje się liczebność delegacji. Na przyszłorocznym spotkaniu w Kanadzie amerykańska delegacja będzie więc liczyła 30 członków, a nie tak jak w Genui 900. W ciągu trzech dni obrad premierzy i prezydenci rozmawiali o gospodarce na świecie i o krajach najbiedniejszych. Konkretnym osiągnięciem szczytu jest utworzenie funduszu na rzecz walki z AIDS i innymi groźnymi chorobami, oraz porozumienie w sprawie redukcji długów państw trzeciego świata. Państwa najbogatsze mają umorzyć 2/3 ich zadłużenia, czyli ponad 53 miliardy dolarów. Szczyt w Genui będzie ostatnim takim zrytualizowanym, pompatycznym politycznym przedstawieniem - tak twierdzi prasa. Premier Tony Blair - odpowiada byłoby bardzo niebezpieczne, jeśli demokratycznie wybrani przywódcy nie mogliby spotykać się i dyskutować na ważne dla świata tematy. Kolejne spotkanie za rok w kanadyjskim Kananaskis.

W ostatnim dniu szczytu najbogatszych - na długiej rozmowie w cztery oczy spotkali się prezydenci USA - George W Bush i Rosji Władimir Putin. I choć Rosja nie powiedziała "TAK" amerykańskiej tarczy antyrakietowej, to uzgodniono, że negocjacje w tej sprawie a także w kwestii redukcji broni atomowej obu państw będą się toczyć łącznie. "Te dwie sprawy powinny być rozpatrywane razem. Są one ze sobą mocno związane. Żadna ze stron nie powinna się czuć zagrożona" - mówił rosyjski prezydent. Z kolei prezydent USA określił siebie i Putina jako "młodych przywódców, którzy są zainteresowani stworzeniem świata, na którym będzie więcej pokoju". "Wiem, że będziemy się bardzo starać, żeby osiągnąć porozumienie zarówno co do nowej strategicznej struktury broni defensywnej, jak i redukcji broni ofensywnej. Wszystko po to, by zapewnić światu pokój" – mówił Bush. W przyszłym tygodniu do Moskwy ma się udać doradzająca prezydentowi USA Condoleezza Rice, by ustalić terminy rozmów. A George W. Bush z niegościnnej Genui przeniósł się do Rzymu. Dziś przyjmie go papież Jan Paweł II.

Foto Aleksandra Bajka

07:00