Biegli ustalili, że strażak z Białego Dunajca, który zmarł po spotkaniu druhów w remizie, nie został uderzony żadnym ciężkim przedmiotem - dowiedział się reporter RMF FM Maciej Pałahicki. Z opinii, jaka dotarła do prokuratury, wynika, że najbardziej prawdopodobną przyczyną urazu głowy było uderzenie o twarde podłoże.

Tragedia wydarzyła się w nocy z 1 na 2 sierpnia. W remizie OSP w Białym Dunajcu odbywało się spotkanie druhów. Jednego z jego uczestników, 25-latka, znaleziono nieprzytomnego w pobliży budynku remizy. Mężczyzna w stanie ciężkim trafił do szpitala w Nowym Targu. Po 10 dniach zmarł.

Prokuratura bada przebieg tego zdarzenia. Śledztwo prowadzone jest pod kątem spowodowanie obrażeń ciała pokrzywdzonego oraz nieumyślnego spowodowania  śmierci. Nikomu na razie nie przedstawiono zarzutów.

Z przeprowadzonej w Zakładzie Medycyny Sądowej w Krakowie sekcji zwłok wynika, że przyczyną śmierci 25-latka był krwiak podtwardówkowy, natomiast biegłym nie udało się jeszcze ustalić, jak powstały te obrażenia.

Znana jest przyczyna zgonu, ale nie został ustalony mechanizm, w jaki sposób powstały te obrażenia - mówiła w sierpniu reporterowi RMF prokurator Justyna Rataj-Mykietyn, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu.

Kluczowa dla tej sprawy miała być opinia biegłego wskazująca, w jaki sposób doszło do urazu głowy u 25-latka i czy ktoś się do tego przyczynił.

Z opinii, która dotarła obecnie do prokuratury, wynika, że najbardziej prawdopodobną przyczyną urazu głowy było uderzenie o twarde podłoże. A mężczyzna nie został uderzony żadnym ciężkim przedmiotem.