Zapowiadają się twarde negocjacje na rozpoczynającym się dziś unijnym szczycie. W Brukseli ma zapaść decyzja w sprawie europejskiej konstytucji. Na razie nie do pogodzenia wydają się interesy dwóch grup państw, odmiennie widzących sposób liczenia głosów w Radzie Unii.
Polska i Hiszpania nie chcą słyszeć o jakichkolwiek ustępstwach względem tego, co wynegocjowaliśmy w Nicei. Na podstawie zawartego tam traktatu nasz kraj miałby w Radzie Unii Europejskiej 27 głosów (większym Niemcom dano 29 głosów), a tym samym pozycję kraju dużego i silnego.
Jednak kraje grające pierwsze skrzypce w UE - Francja i Niemcy - zapewniają, że ustalenia Traktatu Nicejskiego muszą ulec zmianie. I domagają się wprowadzenia reguły podwójnej większości, czyli uzależnienia sposobu liczenia głosów od liczby ludności. To rozwiązanie ogranicza możliwość blokowania decyzji przez Polskę, Hiszpanię oraz mniejsze kraje, a pozwala robić to Niemcom, Francuzom, Brytyjczykom czy Włochom.
Rozwiązania impasu nie przyniosło wczorajsze berlińskie spotkanie prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i kanclerza Gerharda Schrödera. Po jego zakończeniu prezydent powiedział: Gdybym miał dzisiaj prorokować, to przy rzeczywiście tak sztywnym stanowisku niemieckim i przy tak zdecydowanym i dobrze umotywowanym stanowisku polskim nie widać możliwości porozumienia.
Nie wykluczam że jutrzejszy szczyt zakończy się fiaskiem - mówił z kolei Schröder w telewizji ARD. Niemiecki kanclerz ostro skrytykował postawę Polski i dodał, że nie wyobraża sobie, by nasz kraj rozpoczął swoje członkostwo w Unii od weta, czyli zablokowania dzisiejszego szczytu.
W związku z nieustępliwym stanowiskiem Polski Niemcy sugerują przełożenie decyzji. Nie chcą słyszeć o kompromisie. Mówił o tym szef niemieckiej dyplomacji Joschka Fischer: Uważamy, że brak kompromisu teraz jest lepszy niż kiepska umowa, w efekcie której praca nad stworzeniem wspólnej Europy zostanie zmarnowana lub odłożona o wiele, wiele lat.
Inni europejscy przywódcy również dają do zrozumienia, że lepiej będzie jeśli brukselskie obrady zakończą się bez żadnej decyzji. W takim tonie wypowiadał się m.in. szef Komisji Europejskiej Romano Prodi. Jednak specjaliści ostrzegają, że może doprowadzić to do kryzysu, a nawet paraliżu Wspólnoty.
Tak zatem szykują się twarde negocjacje. Na czele polskiej delegacji do Brukseli pojedzie Leszek Miller. Decyzję premiera ogłosił rzecznik rządu tuż po zakończeniu wieczornego posiedzenia Rady Ministrów.
Jeśli chcesz wyrobić sobie własne zdanie na temat konstytucji europejskiej, przeczytaj tekst konstytucji .
05:50