Świeżo upieczony szef rządu pojechał do Berlina - jak sam zapowiadał by przekonać kanclerza Schroedera. Jednak wszystko wskazuje na to, że sam został przekonany - chodzi o możliwość pracy dla Polaków w krajach Piętnastki po rozszerzeniu Unii Europejskiej.

W drodze do Warszawy premier powiedział dziennikarzom, że Polska powinna zgodzić się na dwuletni okres przejściowy, w czasie którego Polacy nie mieliby swobodnego dostępu do unijnego rynku pracy. Po powrocie do Polski Miller nie chciał już powtórzyć tego zdania do mikrofonów. Jego wypowiedź zabrzmiała dużo łagodniej: „Unia stoi na stanowisku, że powinien obowiązywać co najmniej dwuletni okres przejściowy na swobodny przepływ osób. Cztery kraje potwierdziły, że więcej nie potrzebują. Będziemy chcieli skłonić także inne państwa Piętnastki, by ten okres był minimalny. To są negocjacje i ja mam nadzieję, że uda się wynegocjować lepsze warunki” Po polsko-niemeickich rozmowach kanclerz Gerhard Schroeder był bardziej zdecydowany - unijna propozycja trwającego maksymalnie do 7 lat okresu przejściowego, nim Polacy będą mogli swobodnie zatrudniać się w Unii - jego zdaniem - "nie podlega dyskusji". Jednocześnie jednak Niemcy proponują zwiększenie liczby polskich pracowników, którzy w ramach dwustronnych umów będą mogli zatrudniać się w ich kraju. Posłuchaj także relacji Beaty Grabarczyk:

W Berlinie Schroeder rozmawiał również z Millerem o odszkodowaniach. "Konflikt w sprawie niekorzystnego kursu przeliczania marek na złotówki przy odszkodowaniach dla polskich ofiar pracy przymusowej w III Rzeszy muszą rozwiązać między sobą niemiecka fundacja odszkodowawcza i jej polski partner - fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie. "Nie jest to zadanie dla niemieckiego rządu” - zaznaczał Schroeder. Polscy poszkodowani stracili na przeliczeniu walut około 100 milionów złotych.

foto Tomasz Lejman RMF Berlin

08:00