Po poniedziałkowym starciu polskich żołnierzy z talibami w Afganistanie maleją szanse na wzmocnienie naszego kontyngentu w tym kraju. Pomysł wysłania kolejnych dwustu żołnierzy ma niewielu politycznych zwolenników. A jak wygląda poparcie dla ministra obrony Bogdana Klicha? Na razie stanowiska nie straci - w dużej mierze dlatego, że nie ma go kim zastąpić.
Ławka wojskowych speców Platformy jest wyjątkowo krótka - do tego stopnia, że partia Donalda Tuska nie walczyła nawet o szefostwo sejmowej komisji obrony, tylko oddała je SLD. Potencjalnie największym zagrożeniem dla Klicha mógłby być obecny minister kultury Bogdan Zdrojewski, ale to polityk, za którym - mówiąc delikatnie - premier nie przepada. W grę mógłby wchodzić też któryś z najbliższych współpracowników Donalda Tuska, choćby rzecznik rządu Paweł Graś, ale on ma w tej chwili inne zadania.
Poza tym szefostwo resortu obrony nie jest obecnie dla nikogo łakomym kąskiem. W najbliższych latach MON czeka raczej zaciskanie pasa, a funkcjonowanie w kleszczach z jednej strony - premierowskich oczekiwań cięć budżetowych, a z drugiej strony - nacisków generalicji, by kupować nowe rakiety, samoloty i czołgi, nie jest zadaniem łatwym ani przyjemnym. Być może więc najwygodniejsze będzie dla wszystkich zachowanie w resorcie obrony personalnego status quo.