"Za ten rok dałabym sobie 5+. Ze względu na to, że zawsze jest jakiś niedosyt, ale to jest jednak medal olimpijski. Po tylu latach". Nasza kajakarka górska Klaudia Zwolińska, srebrna medalistka igrzysk olimpijskich w Paryżu, w rozmowie z dziennikarzem sportowym RMF FM, Cezarym Dziwiszkiem, podsumowuje rok. Rok, który przez sukces na igrzyskach, wiele w jej życiu zmienił.

"Cieszę się, że oddałam medal"

Olimpijskie srebro w K1 - co przyznaje Zwolińska w rozmowie z RMF FM - smakowało wspaniale. Nie musiała się jednak długo zastanawiać nad tym, czy upragniony krążek będzie zdobił jej gablotę z trofeami, czy też spełni zupełnie inną rolę. We wrześniu sportsmenka wystawiła swój srebrny medal na aukcję charytatywną. Został sprzedany za ponad 100 tysięcy złotych, a pieniądze wsparły Polskie Towarzystwo Walki z Mukowiscydozą. Klaudia Zwolińska, prywatnie związana z innym olimpijczykiem Grzegorzem Hedwigiem, zdecydowała się na to także dlatego, że siostra jej partnera w wieku 22 lat zmarła z powodu tej choroby.

Bardzo się cieszę, że już oddałam medal na ten szczytny cel. Cieszę się, że kupiła go pani Monika Korol z mojego miasta (przyp. red. Nowego Sącza), więc ten medal jest dość blisko. Najcięższe było chyba samo przekazanie go, bo jednak pomyślałam sobie wtedy: "kurcze, może troszkę szkoda". Ale nie, oczywiście się śmieję - to było tylko kilka sekund. Cieszę się, że udało się coś takiego zorganizować - podkreśla w rozmowie z RMF FM Klaudia Zwolińska.

Rozpoznawalność? W górę!

Sukces Klaudii Zwolińskiej odbił się tym głośniejszym echem, że był dla Polski w Paryżu premierowy. Dzięki niej tym razem nasz kraj nie czekał na pierwszy medal na igrzyskach olimpijskich długo, bo ledwie dwa dni. W swojej koronnej konkurencji, czyli slalomie kajakowym K1, Zwolińska z czasem 97,53 zajęła drugie miejsce, a wyprzedziła ją tylko Australijka Jessica Fox. Był to dopiero drugi krążek olimpijski dla Polski w historii w kajakarstwie górskim. Zdobyty po 24 latach oczekiwania. Nic dziwnego, że Klaudia Zwolińska szybko stała się rozpoznawalną sportsmenką. Jak na to reaguje?

Myślę, że na południu więcej osób mnie poznaje, ze względu na to, że tam ten sport jest bardziej popularny. Zazwyczaj jestem też w kasku. Więc jak tylko rozpuszczę włosy, to już nie wyglądam tak podobnie jak na kajaku. Ale ja się bardzo odnajduję w takich medialnych sprawach! W takich wywiadach - jak sobie gadamy - to jest wszystko fajnie. Wiadomo, że niektóre obowiązki nie są aż takie przyjemne, ale tu nie ma narzekania! Bardzo fajnie się w tym odnalazłam przez ostatnich kilka miesięcy, ale też wynikło z tego duże zmęczenie. I bardzo trudno znaleźć balans do treningu i obowiązków medialnych chcąc jeszcze promować sport i sam slalom - mówi Cezaremu Dziwiszkowi srebrna medalistka IO.

Prawie "celujący" rok

Po krótkich wakacjach za granicą i aukcji charytatywnej medialna wrzawa wokół kajakarki nieco się uspokoiła. To dobry czas na podsumowanie świetnego roku. Roku, który zawodniczka ocenia - w skali szkolnej - na solidną "5+".

Za ten rok dałabym sobie 5+. Ze względu na to, że zawsze jest jakiś niedosyt, ale to jest jednak medal olimpijski. Po tylu latach. Czy mogłam dać z siebie więcej? Myślę, że nie. A czy stać mnie było na więcej? Myślę, że tak. Chodzi mi o to, że na igrzyskach miałam szansę walczyć w innych konkurencjach, też o fajne wyniki. Może nie o złote medale, ale o te brązowe? Na pewno. To się nie powiodło, ale to było też kosztem czegoś. To był pierwszy medal dla Polski. Był to taki emocjonalny czas i ciężko było mi wrócić na właściwe tory, mimo że zrobiłam wszystko co w mojej mocy, żeby to zrobić. Ale już jestem mądrzejsza o to doświadczenie, więc myślę, że już z medalem olimpijskim na następnych imprezach będzie mi łatwiej te emocje opanować - dodaje w rozmowie z RMF FM nasza kajakarka.

W rozmowie z Cezarym Dziwiszkiem Klaudia Zwolińska zdradza też, kiedy wróci do treningów przed nowym sezonem i czy po pełnym zawirowań roku 2024 udało jej się odpocząć. Po jakiej długiej przerwie miała w końcu wakacje i czy uważa, że jej sukces pomógł całej dyscyplinie.