Premier podejmie decyzję w sprawie ewentualnego wysłania dodatkowych żołnierzy do Afganistanu, dopiero po zapoznaniu się ze szczegółowym raportem w sprawie śmierci kapitana Daniela Ambrozińskiego, który zginął w poniedziałek w zasadzce afgańskich talibów. Donald Tusk ma bowiem wątpliwości, czy w czasie starcia wszyscy należycie wypełniali swoje obowiązki.
Najpierw trzeba wyjaśnić, dlaczego wczoraj żołnierze z ostrzelanego patrolu tak długo czekali na wsparcie, a dopiero potem ewentualnie zdecydować o wysłaniu dodatkowych żołnierzy do Afganistanu - oświadczył Donald Tusk po posiedzeniu rządu. Ewentualna decyzja o wysłaniu dodatkowych żołnierzy mogłaby zapaść po rozmowach z ekspertami i wojskowymi na temat ostatniej, tragicznej bitwy w Afganistanie. Przede wszystkim jednak po uzyskaniu konkretnej odpowiedzi na pytanie o śmigłowce, a właściwie ich długą nieobecność na polu walki.
Sama operacja i reakcja polskich śmigłowców w tej chwili wydaje nam się spóźniona. Nie wiemy dlaczego. To przede wszystkim musimy sprawdzić i dopiero potem oczekiwałbym od ministra obrony narodowej decyzji co do tego, co zrobić, żeby takie sytuacje więcej się nie zdarzyły - mówił Donald Tusk.
Premier zaznaczał, że Bogdan Klich będzie musiał go przekonać, że to brak ludzi zwiększył ryzyko. Na razie minister obrony nie zdołał tego zrobić. Argumenty, których używali urzędnicy MON-u: że śmigłowce przeleciały na miejsce tak szybko, jak było to możliwe; że nie mogą one osłaniać każdego patrolu pieszego, bo do tego byłoby potrzeba kilkuset maszyn, a mamy ich tylko 9 - nie przekonały Donalda Tuska.
Szef rządu wolał mówić o tym, że komuś najwyraźniej zabrakło refleksu, albo nie przewidział zdarzeń, co jest o tyle dziwne, że w tym rejonie świata każde wyjście poza bramę może oznaczać atak. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Konrada Piaseckiego:
Prezydent pośmiertnie odznaczył kapitana Daniela Ambrozińskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Krzyża Wojskowego.