Zakończyła się obserwacja sądowo-psychiatryczna Andrzeja G., byłego dyrektora więzienia w Sztumie, który w październiku zeszłego roku zabił w celi jednego z osadzonych. Na opinię zespołu biegłych, którzy badali mężczyznę trzeba będzie jednak poczekać - nawet kilka tygodni. "Nie ma mowy o wstępnych wnioskach" - ucina krótko Grażyna Wawryniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Dopiero, kiedy prokurator prowadzący sprawę dostanie opinię na piśmie, będzie można mówić o wynikach obserwacji. Ważne jest natomiast to, że biegli zmieścili się w terminie i nie zawnioskowali o jej przedłużenie. Teraz po 4 tygodniach są gotowi do ocenienia poczytalności Andrzeja G.
Wcześniej dwóch biegłych przeprowadziło jednodniowe badanie sądowo-psychiatryczne. Na jego podstawie nie byli w stanie ocenić stanu psychicznego Andrzeja G. Ze względu na bezpieczeństwo tymczasowo aresztowanego Andrzeja G. miejsce jego pobytu utrzymywane jest w tajemnicy.
Do tragedii doszło w październiku zeszłego roku. Dyrektor zakładu karnego w Sztumie, w wolnym od pracy dniu, wniósł na teren więzienia nóż. Poprosił podwładnych o wprowadzenie go do celi zamordowanego więźnia. Tam poruszającemu się na wózku osadzonemu zadał kilka ciosów nożem - więzień zmarł z powodu wykrwawienia. Zabity skazany Józef S. odsiadywał liczne wyroki za kradzieże. Miał wyjść na wolność w 2030 roku.