Kierowca Żandarmerii Wojskowej, jadący w kolumnie szefa Ministerstwa Obrony Narodowej Antoniego Macierewicza, która uczestniczyła w karambolu koło Torunia, usłyszy w tym tygodniu zarzut - dowiedział się nieoficjalnie reporter RMF FM Krzysztof Zasada. W wypadku, do którego doszło w styczniu, ranne zostały 3 osoby.
Pod koniec stycznia, a drodze krajowej nr 10 w Lubiczu Dolnym koło Torunia, samochody z kolumny ministra Antoniego Macierewicza najechały na auta stojące na światłach. Ranne zostały 3 osoby. 8 samochodów zostało zniszczonych.
Żandarm ma usłyszeć zarzut spowodowania wypadku drogowego, w którym lekko bądź średnio zostali poszkodowani ludzie. Grożą za to 3 lata więzienia.
Co ciekawe, po analizie obszernej opinii biegłych z Instytutu Badań i Ekspertyz Kryminalistycznych, prokuratorzy stwierdzili, że podobnych zarzutów nie usłyszy osobisty kierowca ministra Macierewicza. Nie jest więc badany wątek jego oddalenia się z miejsca wypadku. Tuż po karambolu szef MON przesiadł się do innego samochodu i to nim jego osobisty kierowca zawiózł go do Warszawy.
Z analizy biegłych wynika, że kolumna jechała z prędkością między 80 a 150 km/h. Nie zdołała zatrzymać się przed autami stojącymi na czerwonym świetle. Kiedy samochód Macierewicza hamował, w jego tył uderzył ministerialny suv i pojazdy zaczęły wpadać na siebie. Podejrzanym w śledztwie będzie właśnie kierowca suva.
Do wypadku doszło w chwili, gdy Antoni Macierewicz wracał z sympozjum "Oblicza dumy Polaków" zorganizowanym w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, na którym był jednym z prelegentów. Jego wystąpienie dotyczyło "poczucia dumy z militarnych dokonań Polaków". Po karambolu i zmianie samochodu, szef resortu obrony udał się do Warszawy, gdzie uczestniczył w gali, podczas której nagrodę "Człowieka Wolności Tygodnika wSieci" odebrał prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.
(ł)