43-letnia turystka, która próbowała wejść na Babią Górę ubrana w same szorty i stanik, została przewieziona ze szpitala w Suchej Beskidzkiej do szpitala im. Rydygiera w Krakowie na dalsze leczenie – poinformowała rzeczniczka suskiego szpitala Monika Wróblewska.
U kobiety pojawiły się komplikacje związane z odmrożeniami kończyn. Z tego względu, po konsultacji lekarskiej, została przekazana do szpitala im. Rydygiera. Krakowski szpital nie udziela informacji o stanie zdrowia pacjentki.
Mieszkanka Białej Podlaskiej wraz z czterema innymi osobami próbowała w minioną sobotę zdobyć szczyt Babiej Góry. Była to grupa tzw. "górskich morsów", dlatego wędrowała na górę w letnim ubraniu. W górach panowały wówczas skrajnie trudne warunki - odczuwalna temperatura na Babiej Górze wynosiła minus 20 stopni i obowiązywał drugi stopień zagrożenia lawinowego.
Kiedy turyści dotarli w rejon Gówniaka, 43-latka osłabła z powodu wychłodzenia. Wezwano telefonicznie ratowników GOPR. Podczas oczekiwania na ratunek, będący w okolicy przypadkowi turyści próbowali ją ogrzać i oddali jej swoje ubrania. Na miejsce wezwania wyruszyła ponad 20-osobowa grupa ratowników z Grupy Beskidzkiej i Podhalańskiej GOPR.
Kobieta w stanie głębokiej hipotermii, z widocznymi odmrożeniami, przytomna, ale bez logicznego kontaktu, na noszach została zniesiona na Przełęcz Krowiarki. Została przekazana do karetki pogotowia. Pozostałe cztery osoby o własnych siłach, w asyście ratowników, zeszły na dół.
Kobieta trafiła do szpitala w Suchej Beskidzkiej na Oddział Anestezjologii i Intensywnej Terapii w stanie głębokiej hipotermii. Temperatura głęboka jej ciała wynosiła zaledwie 25,9 stopni Celsjusza. W trakcie leczenia wyprowadzona została z hipotermii. Jak poinformowała rzeczniczka suskiego szpitala, stan jej zdrowia nie zagrażał życiu.