Być może już dziś rozpocznie się rozbiórka katowickiej hali targowej i na miejsce wjedzie ciężki sprzęt. Prokuratura podała nowy bilans ofiar tragedii – 63 osoby zabite; wciąż poszukiwane są 2 osoby.
Pracownicy firmy, która będzie przeprowadzała rozbiórkę, zapoznali się z miejscem tragedii. Decyzję o rozpoczęciu prac podejmą jednak pracujący na gruzowisku eksperci i prowadzący śledztwo prokuratorzy.
Rozbiórka będzie przeprowadzana stopniowo i powoli. Wciąż bowiem pod zniszczoną konstrukcją mogą znajdować się ciała. Przez cały czas na miejscu będą strażacy i ratownicy. Prace będą trwały co najmniej kilkanaście dni.
Na wykonawcę prac rozbiórkowych wybrano Przedsiębiorstwo Budownictwa Ogólnego i Technicznego „Śląsk”. Pierwotnie sprzątaniem po katastrofie miała się zająć spółka Międzynarodowe Targi Katowickie. Okazało się jednak, że w jej kasie nie ma na to pieniędzy. Firma prawdopodobnie wkrótce ogłosi upadłość. Na razie za rozbiórkę płacił będzie śląski urząd wojewódzki. Jednak wszystkie koszty zostaną przerzucone na firmę MTK. Operacja będzie kosztowała półtora miliona złotych.
Prokuratura podała nowy bilans ofiar, niższy niż znany wcześniej - dotychczas powtarzano, że zginęło 65 osób. Całe zamieszanie – jak się okazuje – wynikało z faktu, że zakłady pogrzebowe przekazywały prokuraturze niezbyt precyzyjne dane; doszło do pomyłek i zaniedbań - tłumaczył prokurator Leszek Goławski.
W jednej sprawie – zbezczeszczenia zwłok – wszczęto osobne postępowanie. Na razie jednak prokuratorzy nie ujawniają żadnych informacji na temat tej bulwersującej sprawy.
Prokuratura wyjaśnia też, czy wykryte w katowickiej hali usterki miały związek z katastrofą. Trwają przesłuchania osób odpowiedzialnych za stawianie budynku. O wadach konstrukcji mówią też świadkowie – robotnicy, którzy dokonywali w niej napraw.
W Rzeszowie i Jastrzębsku Starym w Wielkopolsce żegnano w środę dwie z 63 ofiar tragedii w katowickiej hali targowej. Na pogrzeby przyszły setki osób. W Tychach pochowano zaś jednego ze zmarłych hodowców gołębi. Pożegnały go setki osób, a w niebo wzleciało 160 gołębi. Także we wtorek w Bachowicach w Małopolsce pochowano jedną z ofiar.
Przez cały dzień na gruzowisku pracowali ratownicy, którzy przeszukiwali głównie dwa miejsca - przypuszczano, że tam mogą przebywać ciała ofiar. Na miejscu jest pies tropiący, wykorzystywane są także kamery wziernikowe. Akcja potrwa jeszcze kilka dni.
Wewnątrz rumowiska kłębią się metalowe pręty, druty, fragmenty stalowych konstrukcji; nieostrożne ich wyciąganie grozi zawaleniem. Przez cały czas niebezpiecznie przechylają się także boczne ściany zniszczonej hali. O możliwości zawalenia ścian hali z komisarzem Jackiem Bąkiem ze śląskiej policji rozmawiał reporter RMF Michał Szpak:
We wtorek, dzięki przeszkolonym psom i kamerom wziernikowym, pod gruzami hali znaleziono ciała trzech mężczyzn.
Pierwsze znaleziono po południu. Tuż przed godz. 13 jeden z psów coś poczuł. Strażacy wycięli otwór, wprowadzili kamerę wziernikową i zobaczyli rękę kolejnej ofiary. Ciało jest przysypane, wręcz przygwożdżone stertą metalu. Kilkanaście minut później znaleziono kolejne zwłoki. Wieczorem natrafiono na zwłoki trzeciego mężczyzny. To poszukiwany obywatel Węgier.
Strażacy uważają, że pod gruzami może być jeszcze kilka lub nawet kilkanaście ciał. Policja mówi natomiast o dwóch poszukiwanych osobach. Po odnalezieniu pod gruzami ciał trzech ofiar, mogliśmy skrócić listę poszukiwanych. Wprawdzie ich formalna identyfikacja jest w toku, są jednak wystarczające przesłanki, aby stwierdzić, że są to właśnie te osoby - tłumaczy rzecznik śląskiej policji, podinsp. Andrzej Gąska.
Na liście zaginionych znajduje się jeszcze: 43-letnia Gabriela Glanc z Siemianowic Śląskich i 25-letni Radomir Kawecki z Sosnowca.
Policji udało się natomiast wyjaśnić los właścicieli wszystkich 90 samochodów, zaparkowanych przed halą. Auta należały między innymi do lekarzy i dziennikarzy.
Na Śląsku wciąż działają specjalne telefony; informacje udzielane są od poniedziałku do piątku od godz. 7.30 do 15.30. Oto numery: 032-20-77- 831, 032-20-77-828, 032-20-77-837.