Kilka tysięcy stoczniowców i przedstawicieli innych zakładów z całej Polski protestowało wczoraj przeciwko polityce rządu. Wybrano Szczecin, bo tam choć Skarb Państwa przejął stocznię, to zakład nie może normalnie funkcjonować. Jeśli nic się nie zmieni czeka go ponowny upadek.
Stocznia Nowa mimo że buduje statki, nadal nie ma swojego majątku trwałego. Pochylnie, sprzęt, magazyny, a nawet teren należą do starej - upadłej stoczni. Nowa chce wykupić więc majątek po upadłym zakładzie, ale syndyk wycenił go na 250 mln złotych. Tyle stocznia zapłacić nie może. Z taką ceną nie zgadza się także Agencja Rozwoju Przemysłu.
Syndyk ceny nie chce jednak obniżyć; bo potrzeba pieniędzy na spłatę wierzycieli i zaległe wynagrodzenia.
Ponadto stoczniowcy boją się, że po wejściu Polski do Unii Europejskiej stocznię wykupi ktoś z zewnątrz, a wtedy on będzie dyktował warunki zakładowi.
Jak sytuacja wygląda w Stoczni Gdańskiej, posłuchaj w relacji reportera RMF Wojciecha Jankowskiego: