​Wiceprezydent Stanów Zjednoczonych J.D. Vance zapowiedział, że wraz ze swoją żoną, uda się w piątek z wizytą na Grenlandię. W zamieszczonym filmie na platformie X, oznajmił, że odwiedzi stacjonujących na wyspie Żołnierzy Sił Kosmicznych, a także "sprawdzi, co dzieje się z bezpieczeństwem na Grenlandii". "Grenlandczycy są w tej historii psim zaprzęgiem w rękach USA, ponieważ Amerykanie od początku nimi rządzą" - mówi w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim na antenie Radia RMF24 Mateusz Gibała, autor bloga "Polityka po nordycku".

Prawdziwy powód przyjazdu Vance’a

Według eksperta, głównym powodem przyjazdu na Grenlandię, jest wzbudzenie kolejnych kontrowersji. Wiemy, że dla Vance’a taki przyjazd to przede wszystkim rozgłos i kreowanie polityki Stanów Zjednoczonych, która opiera się na tym, by mimo wszystko wzbudzać niepokój wśród Grenlandczyków i Duńczyków - informuje. Pierwotną przyczyną miał być wyścig psich zaprzęgów, mimo że Stany Zjednoczone wycofały swój udział w zawodach.

Możemy powiedzieć, że Grenlandczycy są w tej historii psim zaprzęgiem w rękach USA, ponieważ Amerykanie od początku nimi rządzą - stwierdza Gibała. Widoczny jest amerykański wpływ na politykę Grenlandii, pomimo ich sprzeciwień.

Karty w rękach Trumpa

Duńczycy są tutaj bezradni. Opierają się na tym, że mogą powiedzieć, że działania władz amerykańskich są sprzeczne z jakąkolwiek polityką i dyplomacją. Mogą powiedzieć, że sprzeciwiają się temu, ale nic poza tym nie zrobią - mówi autor bloga.

W związku z ostatnimi wydarzeniami, rząd Danii ogłosił przyspieszenie wprowadzenia obowiązkowego poboru kobiet do wojska.

Duńczycy chcą dbać o swoje bezpieczeństwo i w tym też bezpieczeństwo Grenlandii, bo jak wiemy Grenlandia jeszcze do niepodległości aż tak nie dąży - tłumaczy ekspert. W przypadku ewentualnego referendum i niepodległości Grenlandii przez najbliższe 5-10 lat nadal pozostaliby zależni od Duńczyków.

Amerykanie mają tutaj po prostu dobre karty do szerzenia populizmu i cichego zachęcania Grenlandczyków do przejścia na stronę amerykańską. To się nie uda, ale będziemy o tym słyszeć jeszcze wielokrotnie, bo widać, że amerykańscy politycy chcą grać tymi kartami - wyjaśnia. Jak sam mówi, jest to zły ruch dla bezpieczeństwa regionu Morza Bałtyckiego, jak i całej Europy.

Jeśli Amerykanie grożą Danii i mówią, że nie do końca dbają o bezpieczeństwo europejskie, to to już jest czerwona lampka, która powinna się zapalić i powiedzieć, czy na pewno te działania amerykańskie są logiczne - opisuje ekspert. Sprzeczność w logice bazuje natomiast na różnych głosach, od różnych amerykańskich polityków, co również jest sposobem prowadzenia polityki.

Wizyta na Grenlandii prowokacją?

W związku z przylotem J.D. Vance’a oraz jego żony Ushy na piątek zostały zaplanowane protesty na wyspie. Pojawia się jednak obawa, czy nie zostaną one wykorzystane do medialnej prowokacji.

Powiedzenie, że zaatakowano amerykańskiego polityka chociażby podczas protestu, jest bardzo łatwe. Można bardzo łatwą retorykę zbudować na takim tekście. Dla polityków amerykańskich taki przekaz jest bardzo łatwym kąskiem do prowadzenia własnej polityki - komentuje Gibała.

Na pytanie Tomasza Terlikowskiego, czy Grenlandczycy są gotowi do takich prowokacji, odpowiada: Uważam, że są gotowi już od dłuższego czasu. 

Grenlandzkie media oraz politycy zauważają ten problem i chcą działać przeciwko niemu.

Grenlandzka policja cały czas wydaje oświadczenia i ostrzega przed tym, że prowokacje mogą być nie tylko ze strony przyjezdnych amerykańskich polityków, ale też ze strony turystów, którzy mogą podsycać ten konflikt - informuje autor bloga.

Grenlandczycy cały czas podkreślają, że chcą sami o sobie stanowić oraz nie chcą wtrącania się amerykańskiej władzy w ich sprawy. Wszystko sprowadza się do tego, że jest szeroki populizm i on wprowadza tak naprawdę dużą dezinformację, ponieważ mamy sprzeczne sygnały z mediów. Grenlandczycy są przedstawiani jako straumatyzowany naród, a później jako kraj, który może być przejęty przez Amerykę - wyjaśnia.

Oszczędna prawda

Według informacji przekazywanych przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa, dostaje on wiele telefonów oraz e-maili od Grenlandczyków.

Nie ma takich telefonów. Sama władza duńska czy władza, która była dotychczas, cały czas podkreśla, że Grenlandia nie wysyła żadnych sygnałów do tego, by Ameryka ich przejęła - stwierdza ekspert.

Patrząc nawet na Facebooka i na komentarze do artykułów, Trump jest tam traktowany jako swego rodzaju straszydło - nawet jest powiedzenie "Trumpidło". Więc Trump tak naprawdę tylko może grać swoją politykę i grę, a wszyscy będą robić swoje i będą dążyć do niepodległości, o której już od dłuższego czasu mówią. Ale ta niepodległość to nie jest zależność od USA, ani oddanie. I to należy podkreślać cały czas - mówi na antenie internetowego radia RMF24, Mateusz Gibała, autor bloga "Polityka po nordycku".

Opracowanie: Julia Domagała

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.