W pierwszych miesiącach przyszłego roku fabryka Fiata w Tychach zmniejszy zatrudnienie o 1,5 tysiąca osób. Oznacza to, że pracę straci jedna trzecia załogi. Dyrekcja tłumaczy zwolnienia spadkiem sprzedaży aut. Związkowcy mówią, że to efekt utraty modelu panda.
Informacja o planowanych zwolnieniach nie jest zaskoczeniem ani dla związkowców, ani dla obserwatorów rynku motoryzacyjnego. Dziś Fiat Auto Poland jedynie oficjalnie potwierdził skalę zwolnień grupowych. Dotąd nieoficjalnie wymieniało się liczbę około tysiąca pracowników. Analizy Fiata wykazały jednak, że przy spodziewanym zmniejszeniu produkcji w przyszłym roku do poniżej 300 tysięcy aut (nieoficjalnie mówi się o produkcji 1,1 tys. aut na dobę, czyli ponad 250 tys. rocznie), fabryka nie będzie potrzebować 1,5 tys. obecnych pracowników. Fabryka ma pracować na dwie zmiany, zamiast - jak dotąd - na trzy.
Firma uruchamia więc procedurę zwolnień grupowych. Według nieoficjalnie informacji, Fiat zamierza zaproponować odchodzącym pracownikom specjalne odprawy, sięgające równowartości półtorarocznej pensji. W pierwszej kolejności redukcje mogłyby być realizowane na zasadzie programu dobrowolnych odejść.
Oficjalnie przedstawiciele Fiata tych informacji nie potwierdzają. Jak wyjaśnił rzecznik fabryki Bogusław Cieślar, warunki odejść pracowników będą przedmiotem negocjacji ze stroną społeczną; ma to nastąpić w najbliższych trzech tygodniach. Dopiero wówczas można będzie mówić o konkretach.
Według związkowców, faktycznym powodem redukcji zatrudnienia jest zaprzestanie produkcji w Tychach modelu panda classic, który był wiodącym modelem zakładu. Od roku nowa panda wytwarzana jest we włoskiej fabryce Pomigliano d'Arco pod Neapolem.
W Tychach nadal wytwarzane będą: fiat 500, lancia ypsilon i ford ka.
Informację o zwolnieniach w fabryce Fiata z niepokojem przyjęły władze Tychów. Zrobimy wszystko, aby pomóc zwalnianym pracownikom znaleźć nowe miejsca pracy. Jesteśmy w stałym kontakcie z urzędem pracy i władzami tyskiej podstrefy Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej - powiedział prezydent Tychów Andrzej Dziuba.
Wstępnie oszacowano, że wśród 1,5 tys. zwalnianych pracowników mieszkańcy Tychów to niespełna 400 osób. Prezydent jest przekonany, że dla takiej liczby pracowników z czasem znajdzie się zatrudnienie w mieście. Problem jednak wzrośnie, gdy zwolnienia grupowe rozpoczną także liczni kooperanci Fiata.