Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową prognozuje, że w tym roku bezrobocie choć i tak wysokie - jeszcze wzrośnie. Teraz bez pracy jest prawie 17,5 procent Polaków, czyli ponad 3 miliony sto tysięcy osób. Instytut przewiduje, że w tym roku bezrobotnych będzie więcej o 230 tysięcy.
Nie jest niestety pocieszeniem, że z problemem bezrobocia borykają się niemal wszystkie kraje. Nawet w USA osiągnęło dawno niespotykany poziom, choć trudno o bezpośrednie porównanie z Polską, bo w Ameryce bezrobocie jest procentowo trzy razy mniejsze i wynosi niespełna 6 procent. Poziom bezrobocia w Stanach Zjednoczonych jest bardzo czułym wskaźnikiem stanu gospodarki, więc jedynym skutecznym sposobem obniżenia go poniżej czterech procent są działania na rzecz ożywienia rynku. Biały Dom na razie nie potrafi porozumieć się z Kongresem na temat przyjęcia odpowiednich, zmierzających do tego regulacji prawnych, m.in. obniżenia podatków. Wskaźniki gospodarcze nieco się już poprawiają, w tym m.in.. spada tempo przyrostu liczby bezrobotnych. Wciąż jeszcze tygodniowo do urzędów zatrudnienia zgłasza się ponad 350 tysięcy osób. Można się jednak spodziewać, że tendencja ta się odwróci kiedy tylko pracodawcy uwierzą, że kraj wychodzi z recesji i kiedy konsumenci zdecydują się znów wydawać więcej pieniędzy. Dominuje jednak opinia, że nawet jeśli optymistyczne prognozy się potwierdzą – w ciągu najbliższego roku radykalnego spadku bezrobocia spodziewać się nie można.
Oficjalnie bezrobocie w Rosji wynosi zaledwie półtora procenta i ostatnio się zmniejszyło. Zgodnie z tą statystyką około 6,5 miliona ludzi pozostaje bez pracy. Wydawać by się mogło, że jak na Rosję to niewiele, jednak pojawia się druga strona medalu - bezrobocie ukryte. Zakłady pracy, które prawie nic nie produkują, nie zwalniają jednak swoich pracowników. Nie płacą im też pieniędzy. W ten sposób niepotrzebni pracownicy zachowują różnego rodzaju ulgi socjalne, ale równocześnie muszą zajmować się handlem na bazarach. Pracownicy często otrzymują pensje w naturze – produktami wytworzonymi w macierzystym zakładzie pracy. Istnieją całe miasta zbudowane wokół jednego kombinatu – przemysłowego, który został zamknięty i tam sytuacja jest dramatyczna. Podobnie jak na wsi wokół bankrutujących kołchozów. Władze na razie nie potrafią rozwiązać tych kwestii. Jednak niemal wszędzie – przynajmniej formalnie działają biura pośrednictwa pracy, a władze lokalne starają się organizować roboty publiczne.
Jeszcze 4 lata temu kanclerz Schroeder obiecał, że bezrobocie w Niemczech będzie bardzo niskie - w styczniu tego roku osiągnęło jednak rekordowy poziom ponad 8,5 procent. Co gorsza, jak się okazuje, nasi zachodni sąsiedzi nie chcą w ogóle pracować w niektórych branżach, np. jako kelnerzy, recepcjoniści, kucharze, pokojówki. W tych zawodach chętnie widzą obcokrajowców. Rok temu przedstawiciele branży hotelarskiej i gastronomicznej poskarżyli się kanclerzowi, prosząc go o zielone karty dla obcokrajowców, ponieważ Niemcy za żadne skarby nie chcą pracować. Trudno też jest w branży medycznej. Naszym zachodnim sąsiadom nie podoba się praca pielęgniarki czy też opiekuna osoby niedołężnej. W tym przypadku niemiecki rząd nie padł na kolana przed ludźmi prosząc o przyjęcie propozycji. Od tego roku zezwolenie na taką pracę otrzymują kobiety z Europy Środkowowschodniej, w tym m.in. z Polski.
09:40