Lista towarów, które powinny potanieć po wejściu Polski do Unii, jest dużo dłuższa niż tych, które zdrożeją – zapewnia wiceprezes NBP Krzysztof Rybiński. Jeśli coś drożeje, to nie dlatego, że wchodzimy do UE, tylko dlatego np., że producent zdecydował się zwiększyć marżę - dodaje.
Konrad Piasecki: Infolinia w walce z podwyżkami cen – panie prezesie, to trochę jak motyka w walce ze Słońcem.
Krzysztof Rybiński: Sprawa jest poważna. Mam przed sobą dane, które mówią, że od godz. 8 do godz. 12 zadzwoniło do nas prawie 100 osób. To są rejestracje w bazie danych. Telefonów było więcej, tyle zdołano wklepać do bazy danych.
Konrad Piasecki: Ale zadzwoniły z czym? Przecież jeszcze podwyżek cen w związku z wejściem do Unii nie ma.
Krzysztof Rybiński: Nie ma, bo nie powinno być, bo jeszcze w Unii nie jesteśmy, ale już słyszymy od paru miesięcy z bardzo wielu stron, że przedsiębiorcy w związku z wejściem do Unii Europejskiej będą podnosić ceny. Myśmy postanowili sprawdzić, czy faktycznie wejście do UE uzasadnia podwyżki cen.
Konrad Piasecki: Panie prezesie, to nie mammy się wizją taką, że ta infolinia z czymś będzie walczyć, w walce z czymś pomoże, tylko jest tak, że ludzie będą z czymś dzwonili, będą utyskiwali, narzekali, płakali, a wy niewiele będziecie mogli zrobić.
Krzysztof Rybiński: My będziemy spełniali jedną bardzo ważną rolę – informacyjną. Niech konsumenci również się dowiedzą, które ceny powinny iść w górę, a które powinny spadać.
Konrad Piasecki: To niech konsumenci dowiedzą się już teraz i proszę teraz z czekistowską szczerością powiedzieć, na co możemy być przygotowani, na wzrosty których cen.
Krzysztof Rybiński: Te towary, które powinny zdrożeć, to jest ryż, banany, cytryny, mięso wołowe, mięso cielęce, materiały do konserwacji mieszkania – tutaj stawki VAT idą w górę oczywiście. Natomiast jest dużo większa lista towarów, które powinny potanieć – dużo dłuższa.
Konrad Piasecki: Szczypta optymizmu - co powinno stanieć?
Krzysztof Rybiński: Mąka, kury, koguty, kurczęta, kasza, pieczywo, płatki, masło, pieczywo żytnie, wina gronowe, oleje roślinne, wyroby spirytusowe. Likiery. Koneserzy dobrych win też mają dobra informację – wina stanieją.
Konrad Piasecki: Panie prezesie, ale cóż z tego, że Narodowy Bank Polski czy Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta będzie wiedział, że na przykład coś, co nie miało drożeć, drożeje? Będziecie bezradni.
Krzysztof Rybiński: Nie chodzi o to, żeby coś robić, tylko o to, żeby informacja trafiała do społeczeństwa. Chodzi o to, żeby nie wprowadzać ludzi w błąd. Jeśli coś drożeje, to nie dlatego, że wchodzimy do Unii Europejskiej, tylko dlatego np., że producent zdecydował się zwiększyć marżę, czyli odbić sobie 2 ciężkie lata i taka informacja – proszę bardzo. Chcemy uniknąć sytuacji, kiedy się nakręca sztuczny, czasami paniczny popyt np. na cukier czy na inne produkty, używając do tego argumentu: wchodzimy do UE, zaraz zdrożeje, bo tak po prostu nie będzie.
Konrad Piasecki: Czyli mówiąc wprost i szczerze: propaganda, a nie miecz św. Jerzego w walce z podwyżkami cen?
Krzysztof Rybiński: Propaganda mi się źle kojarzy. Natomiast udzielanie informacji, przekazywanie informacji i wiedzy o tym, co się dzieje z cenami i co się powinno dziać społeczeństwu, to jest nasza misja. Ale to jest jeszcze jedna ważna informacja: otóż badania w krajach, które wchodziły do strefy euro, pokazały, że inflacja nie wzrosła z tego tytułu, natomiast wzrosła postrzegana inflacja. Ludziom wydaje się, że zrobiło się bardzo drogo, bo podrożała kawa w kawiarence za rogiem i mówią, że cała inflacja poszła do góry. Tak się nie stało. Otóż w krajach, w których były podejmowane działania takie aktywne ze strony banków centralnych i innych instytucji, żeby tłumaczyć, co się dzieje z cenami, ta postrzegana inflacja tak bardzo nie wzrosła, czyli ten rozjazd między postrzeganą inflacją a faktyczną nie był taki duży. My chcemy to samo osiągnąć w Polsce.
Konrad Piasecki: Czyli realnie rzecz biorąc, jakich średnich podwyżek możemy się spodziewać?
Krzysztof Rybiński: Wg naszych analiz inflacja z tytułu zmian regulacyjnych po wejściu do Unii Europejskiej nie powinna wzrosnąć więcej niż o 0,9 proc., a może być mniej. Czyli de facto ten impuls inflacyjny jednorazowy będzie po pierwsze: rozłożony w czasie, a po drugie: niewielki.
Konrad Piasecki: Ceny na razie nie szaleją, szaleją za to kursy walutowe. Złotówka jest coraz słabsza. Dlaczego?
Krzysztof Rybiński: Złotówka jest słaba dlatego, że inwestorzy z niepokojem patrzą na polską scenę polityczną i na losy planu Hausnera. Do tej pory było przekonanie wśród inwestorów nie tylko zagranicznych, ale i krajowych, że te działania będą podejmowane, że wydatki budżetowe będą ograniczane, że przyrost długu publicznego gwałtowny w ostatnich latach będzie powstrzymany. Jeżeli zamiast tego będziemy obserwowali w parlamencie festiwal populizmu, kto da więcej, tu 2 mld, tam 3 mld, a tego nie poprzemy; poszczególne partie wycofują się z poparcia dla planu Hausnera, to ceną tego jest osłabienie złotego.
Konrad Piasecki: No tak, ale zamieszanie wokół planu Hausnera trwa, trwa także zamieszanie wokół powołania nowego rządu i w ogóle wobec funkcjonowania tego parlamentu, to do czego dojdziemy? Dzisiaj euro kosztuje 4,8, a ile może kosztować w najbliższych dniach, tygodniach?
Krzysztof Rybiński: Nie powiem, jaka to będzie liczba, natomiast można powiedzieć jedno, że jeśli nie będzie wdrażany plan ograniczania wydatków budżetowych, jeżeli niestabilność na scenie politycznej będzie się przedłużała, nie można wykluczyć dalszej deprecjacji złotego.
Konrad Piasecki: A czego inwestorzy boją się bardziej: tego, że plan Hausnera padnie, czy tego, że nie powiedzie się misja tworzenia rządu Marka Belki, czy tego, że następnym premierem będzie Józef Oleksy, czy tego, że następnym premierem może być Andrzej Lepper, jeżeli żaden rząd nie powstanie przy tym parlamencie?
Krzysztof Rybiński: Boją się wszystkiego po trochu. Jeśli pozbiera się te wszystkie elementy do kupy, to tworzy siłę już taka masa krytyczna. A efekt tego widać – złoty przekroczył 4 wobec dolara, słabnie wobec euro, silnie spadły ceny obligacji, czyli wzrosły rentowności papierów skarbowych, co oznacza wyższe koszty pożyczania przez budżet. To jest wymierna cena, którą płaci gospodarka, społeczeństwo i budżet za złą politykę.