„Polska potrzebuje daleko idącej zmiany. Propozycje głównej partii opozycyjnej zakładają w dużej mierze naprawę obecnej sytuacji, a to jest zdecydowanie niewystarczające” – mówił po debacie ekonomicznej zorganizowanej przez PiS Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum Adama Smitha. „Debata była bardzo ożywiona, poglądy były bardzo zróżnicowane. Nie ma gotowej odpowiedzi na pytanie, jak zmienić system podatkowy, ale nad wątpliwościami trzeba pracować. Projekt PiS-u można uznać jako początek sprawy” – podkreślała Elżbieta Mączyńska z SGH.
Krzysztof Berenda: Te propozycje Prawa i Sprawiedliwości, które poznaliśmy, przekonały pana jako sposób na odblokowanie gospodarki?
Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum Adama Smitha: Polska potrzebuje tak daleko idącej zmiany, jak te, które miały miejsce na przełomie lat 80 i 90. Propozycje głównej partii opozycyjnej niestety zakładają w dużej mierze naprawę obecnej sytuacji, a to jest zdecydowanie niewystarczające. Polska potrzebuje przywrócenia wolności gospodarczej, a nie deregulacji. Polska potrzebuje radykalnego obniżenia opodatkowania pracy, bo to, według raportów rządowych, jest głównym źródłem bezrobocia. Dopiero takie założenie przy dokonywaniu propozycji programowych może być elementem, dzięki któremu Polacy pójdą za tym właśnie programem.
Czy wierzy pan, albo przekonują pana też te propozycje, które mają zmniejszyć bezrobocie, zwiększyć zatrudnienie w przyszłości, ale także zwiększyć liczbę pracujących, chociażby przez zwiększenie liczby dzieci? Propozycje wspierające dzietność, takie, jak coraz większe ulgi za każde jedno dziecko, jak bony dla rodziców dzieci, które są w wieku żłobkowym i przedszkolnym.
Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum Adama Smitha: Polacy wyjeżdżają do krajów, gdzie specjalnie nie dostają żadnych ulg, żeby zakładać rodziny czy mieć dzieci. To pokazuje, że tego typu myślenie, które było przez dwadzieścia kilka lat praktykowane, jest mało skuteczne. Dlatego też trzeba dalej idących zmian niż takie właśnie próby naprawienia obecnej sytuacji instrumentami, które wcześniej były wykorzystywane, a nie przyniosły żadnej jakościowej zmiany.
A doktryna, która mówi o tym, że państwo powinno jak najbardziej wspierać gospodarkę, tworzyć nowe miejsca pracy; takie duże, wręcz prosocjalne, zaangażowanie państwa to jest dobry pomysł? Może skoro do tej pory taka częściowo wolnorynkowa gospodarka, którą mieliśmy, się nie sprawdziła, to może lepiej więcej państwa wpuścić?
Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum Adama Smitha: Częściowo wolnorynkowa gospodarka się nie sprawdziła dlatego, że była częściowo wolna. Jeżeli popatrzymy na źródła polskiego cudu gospodarczego, to polscy mali i średni przedsiębiorcy stworzyli w ciągu początku lat dziewięćdziesiątych blisko 6 mln. nowych miejsc pracy - dlatego, że rząd im nie przeszkadzał, nie zabierał im tak dużo podatków. Gdyby przyjąć założenie, że to urzędnicy z politykami tworzą miejsca pracy to należałoby cały budżet, całe dochody przedsiębiorców redystrybuować przed budżet i żeby urzędnicy, a nie przedsiębiorcy je tworzyli.
Jak Pani ocenia tą debatę? Czy rzeczywiście te wnioski, które zostały przedstawione mogą rozruszać naszą gospodarkę?
Elżbieta Mączyńska, SGH: Debata była bardzo ożywiona, poglądy były bardzo zróżnicowane. Co do jednego wszyscy byli jednakowo zgodni, mianowicie, że demografia to jest taka pięta achillesowa naszej gospodarki. Ale demografia ma tę wadę, że wymaga z natury rzeczy perspektywy długookresowej. A tutaj jest terror cyklu wyborczego.
Co panią najbardziej przekonało? Która z propozycji jest według pani najlepsza?
Elżbieta Mączyńska, SGH: Systemowo to wszystkie one są ważne. Myśmy mówili o trzech rzeczach: o bezrobociu, czyli o rynku pracy, o polityce prorodzinnej i o podatkach. Wystąpienie znawcy podatków, pana profesora Modzelewskiego utwierdziło mnie jeszcze bardziej w przekonaniu, że to jest tak zepsuty system, że już się go nareperować nie da, tylko trzeba wymienić. Ale jak to zrobić? Jasną jest rzeczą, że na to nie ma gotowej odpowiedzi, ale nad tymi wątpliwościami trzeba pracować. Tutaj ten projekt PiS-u można uznać jako początek sprawy.