Główna partia opozycyjna przedstawia i poddaje pod ocenę swój program gospodarczy. Czy to działanie polityczne? Oczywiście! Co w tym dziwnego? Nic.
Argument o tym, że opozycja nie ma władzy, więc proponowanie programu nie ma sensu jest... bez sensu. Przynajmniej wciąż mam taką nadzieję, bo taki argument broniłby się przecież w Chinach lub na Białorusi.
W demokracji typu zachodniego obowiązuje bowiem społeczna umowa zakładająca powszechną zgodę na to, że opozycja może uzyskać poparcie większości społeczeństwa, więc powinna być gotowa do przejęcia władzy i dlatego też powinna tworzyć gabinety cieni, proponować alternatywne rozwiązania, ożywiać, poszerzać debatę, tworzyć w ten sposób nacisk na władzę.
W świetle powyższego zarzut, że taka oferta programu gospodarczego ma charakter polityczny, to absurd. Oczywiście, że ma! Bardzo dobrze, że ma! Wbrew pozorom polityka to wcale nie relacjonowane przez telewizję zawody w konkurencjach: złośliwość i ignorancja, ale konkurencja na programy, w imię wspólnego interesu.
Tematem dla mediów powinna być zatem sama treść programu. Należy rozważyć i krytycznie ocenić propozycje PiS. Czy te rozwiązania rzeczywiście mogą pomóc Polsce stworzyć trwałe podstawy dla wzrostu, odwrócić katastrofalne tendencje demograficzne, zmniejszyć szarą strefę, biurokrację i korupcję?
Demografia - to z nią w dłuższym okresie są związane największe wyzwania. Czy ulgi podatkowe dla wielodzietnych i zerowy VAT na śpiochy odwrócą tendencję? Czy nie ważniejsza dla rodziców jest dostępność i pewność zatrudnienia, dochód rozporządzalny, poszanowanie praw pracowniczych?
Wiek emerytalny: 60 i 65? Jak to się ma do próby pokonania rosnącej monstrualnej nierównowagi w systemie emerytalnym? A może warto rozważyć już teraz program wspierania imigracji?
Bezrobocie. Czy rzeczywiście należy dopłacać przedsiębiorcom w zamian za tworzenie miejsc pracy? Czy zakłócenie rynku pracy przyniesie więcej szkód czy korzyści?
Szara strefa. PiS proponuje uproszczenie systemu i wprowadzenie do systemu podatkowego pozytywnych zachęt w postaci ulg na inwestycje. Uproszczenie? Proste! Ale czy ulgi są właściwą drogą do celu? Czy zwiększą wpływy do kasy państwa, przez zwiększenie bazy podatkowej, czy raczej otworzą furtki do unikania podatków? Może ważniejsze jest poskromienie regulacji, obciążeń pracy, przeszkód dla przedsiębiorców, nieprzyjaznej machiny urzędniczej?
Podatek bankowy i od hipermarketów. Premier twierdzi, że program PiS pachnie socjaldemokracją z lat osiemdziesiątych. Ale czy w czasie erupcji narodowych egoizmów i bezkarności psujących realną gospodarkę banków to nie jest aby pomysł całkiem nowoczesny? Jakie są realne szanse ograniczenia unikania podatków przez korporacje i transferu zysków z Polski?
Pytań jest wiele. Diabeł i tak kryje się w szczegółach. Mnie osobiście nurtuje pytanie: jak wygrać przyszłość? Pieniądze z Unii się skończą, dalsze zadłużanie prowadziłoby do katastrofy, przewaga wynikająca z niższych kosztów pracy będzie zanikać.
Brakuje pomysłu na specjalizację dla Polski. Nie ma nacisku na wydatki na naukę, postęp technologiczny, ekspansję zagraniczną. Skąd wziąć na to pieniądze?