W sobotę, po krótkim pobycie w Stanach Zjednoczonych, Andrew Tate i jego brat Tristan powrócili do Rumunii. Ciążą na nich poważne zarzuty, w tym handel ludźmi i tworzenie zorganizowanej grupy przestępczej. Bracia Tate osiągnęli popularność w sieci, promując wybitnie kontrowersyjne treści.

"Niewinni ludzie nie uciekają"

Po przybyciu do stolicy Rumunii, Andrew Tate podkreślił swoją niewinność w rozmowie z dziennikarzami, stwierdzając, że "niewinni ludzie nie uciekają przed niczym".

Bracia Tate, będący ikonami tzw. manosfery (obszar publicznej debaty skupiony na sprawach męskości), od dłuższego czasu budzą kontrowersje swoimi poglądami i działaniami, które można nazwać mizoginistycznymi. Promowanie treści seksistowskich na internetowych platformach skierowanych do młodych mężczyzn przyniosło im zarówno sławę, jak i krytykę. Proces sądowy w Rumunii, który toczy się od dwóch lat, dodatkowo skupił na nich uwagę opinii publicznej.

Bracia oskarżeni są przez rumuńską prokuraturę m.in. o handel ludźmi, zmuszanie do udziału w filmach pornograficznych i udział w zorganizowanej grupie przestępczej.

W ramach środków kontroli sądowej bracia Tate byli zobowiązani do regularnego pobytu w Rumunii. Decyzją rumuńskiej prokuratury, w lutym otrzymali zgodę na wyjazd z kraju, co wykorzystali, lecąc prywatnym samolotem do USA. 

Do tego momentu znajdowali się pod nadzorem policyjnym, a wcześniej nawet przebywali w areszcie domowym.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Sprawa braci Tate zyskała również międzynarodowy wymiar, gdy brytyjski dziennik "Financial Times" ujawnił, że administracja prezydenta USA Donalda Trumpa wywierała naciski na władze Rumunii, by umożliwiły braciom wyjazd z kraju. 

Ten aspekt sprawy podkreśla napięcie w relacjach między USA i Rumunią. Stosunki obu krajów pogorszyły się po unieważnieniu drugiej tury wyborów prezydenckich w Rumunii. Liderującego sondażom i prawdopodobnego zwycięzcę wyborów Calina Georgescu oskarżono o naruszenia prawa wyborczego i nieprzejrzyste finansowanie kampanii. Kandydat miał również wejść w niejasne układy z Rosjanami, którzy prawdopodobnie mocno ingerowali w proces wyborczy.

Ostatecznie Georgescu został decyzją Centralnego Biura Wyborczego skreślony z listy kandydatów, co wywołało gwałtowne reakcje w Waszyngtonie. Głos w tej sprawie zabrał m.in. Elon Musk, który nazwał tę sprawę "szaleństwem".