Zdolny dziennikarz prasowy, a jak się później okazało, także utalentowany reporter radiowy. Wyróżniał się wzrostem, wagą i pokaźną jasną brodą, a jednocześnie przedstawiał się jako… Adaś. Oddany mąż i ojciec, zaangażowany w stanie wojennym działacz. 10 września 2023 roku mija 25. rocznica śmierci Adama Gieraka, reportera radia RMF FM z dalekiego Wałbrzycha. Był pierwszym kolegą z redakcji RMF FM, którego straciliśmy.
"Urodził się w Wałbrzychu w Nowym Mieście i wychowywał się wśród swoich ukochanych kobiet - mamy, babci i cioci" - wspomina w reportażu Alina Gierak, żona Adama. Bez wahania dzieli się wspomnieniami o Adasiu, choć gwar restauracji w Jeleniej Górze, w której rozmawiamy czasem przeszkadza. Z uśmiechem opowiada o niegrzecznym Adaśku, który nawet kiedyś uciekł z domu. Po czasie odnalazł się ze swoimi kolegami nad morzem. Wspomina lata 70., kiedy się poznali na wspólnym roku polonistyki Uniwersytetu Wrocławskiego. "To był babski kierunek, ale chłopcy też się zdarzali" - dodaje. Jednym z nich był Adaś. Oczytany, interesujący się literaturą, poezją, teatrem, szybko przypadli sobie do gustu. Wiedzieli jedno, na pewno nie będziemy nauczycielami. Ślub wzięli w 1975 roku, po roku pojawił się pierwszy syn, byli typową rodzinką końca lat 70. Mroczne lata 80. i stan wojenny sprawiły, że musieli opuścić Wrocław i przenieść do rodzinnych stron Adasia. Wałbrzych w tamtych latach nie był przyjemną miejscówką. Udało się znaleźć mały poniemiecki domek w Szczawnie-Zdroju i tam stworzyli swoje ukochane miejsce na Ziemi.
Jeszcze jako student Adam zaczął w "Wieczorze Wrocławia" w dziale miejskim pod okiem red. Ryszarda Skały i Zygmunta Antkowiaka. W stanie wojennym został w 1982 roku zwolniony z redakcji "Wieczoru Wrocławia". Razem z Cezarym Stolarczykiem, Andrzejem Milcarzem i Markiem Kochem wydawali podziemne pismo "De Facto". Ukazywało się we Wrocławiu z podtytułem "Pismo członków NSZZ Solidarność", a następnie "Pismo szeregowych członków NSZZ Solidarność". Artykuły tego wydawnictwa były jednymi z częściej przedrukowywanych przez inne czasopisma drugiego obiegu. Gazeta przestała się ukazywać z powodu trudności organizacyjnych. Adam wyjechał do Wałbrzycha, gdzie pomagał mamie prowadzić sklep. W 1989 roku został sekretarzem redakcji "Tygodnika Regionu Wałbrzyskiego", który nawiązywał do wydawanego w Wałbrzychu w stanie wojennym "Niezależnego Słowa". W 1990 roku rozpoczął pracę we wrocławskim oddziale "Gazety Wyborczej". Relacjonował m.in. strajki w kopalni barytu w Boguszowie Gorcach, strajk w kopalni węgla kamiennego i likwidację kopalni w Wałbrzychu.
Radiowcem został przez przypadek, tak w zastępstwie swojej żony, bo to Alinie Gierak zaproponował współpracę Wacław Sondej, organizujący redakcję w nowo powstającym oddziale RMF FM we Wrocławiu. Od 1995 roku został reporterem lokalnym RMF FM obejmując spory teren Dolnego Śląska, głównie okolic Wałbrzycha i Legnicy. W tamtym czasie radio RMF FM miało swoje "rozszycia lokalne" i lokalne materiały reporterskie były niezwykle cenne. "Wiele lokalnych newsów trafiało do serwisów ogólnopolskich" - wspomina w reportażu Tomasz Miąsik, wydawca Faktów RMF FM, dobrze pamiętający charakterystyczny głos reportera z dalekiego Wałbrzych. W reportażu o swojej znajomości z Adamem opowiada Sebastian Szczęsny, reporter i lokalny traffikowiec. "Można z nim był gadać bez końca" - przyznaje z uśmiechem.
Lato 1997 roku i tragiczna powódź na Dolnym Śląsku była największym reporterskim wyzwaniem nawet dla tak doświadczonego dziennikarza jak Adam Gierak. Swoim jeepem Adam docierał do najtrudniejszych rejonów, rozmawiał z ofiarami, ze służbami oraz z włodarzami zalanych terenów. Znał wszystkich. "Mikrofon z kostką RMF FM otwierał mu wszędzie drzwi" - mówi w reportażu Alina Gierak. "Ludzie otwierali się i mówili takie rzeczy, których nikomu innemu by nie powiedzieli" - dodaje.
Jak niestety wielu reporterów w tamtych czasach, Adam miał syndrom pracoholika. Praca, praca, praca, nieregularne odżywianie, papierosy, stres, na dodatek brak czasu na konsultacje lekarskie i zwolnienie tempa. Wreszcie po kilku zasłabnięciach wylądował w szpitalu z zaleceniem zmiany stylu życia i pracy, dostał leki, ale jak tu zwolnić, skoro dzieją się takie wielki wydarzenia, jak np. okrągła rocznica pojednania polsko-niemieckiego w Krzyżowej. Chciał na własną prośbę wyjść ze szpitala i robić materiały dla radia, ale lekarze nie dali się przekonać. Wrócił do domu, czuł się lepiej i powoli wracał do rutynowych zajęć. Był "nocnym markiem", tak samo było w nocy z 9 na 10 września 1998 roku, pracował, kiedy nagle zmarł na zawał serca. Miał 46 lat.
Wcześnie rano 10 września do redakcji oddziału RMF FM we Wrocławiu zadzwonił telefon, odebrał Sebastian Szczęsny. Dzwoniła Alina Gierak, informując o śmierci Adama. "To była dla nas szok, ciężko było uwierzyć. Byliśmy młodzi, nikt z nas wtedy nie miał takich doświadczeń ze śmiercią" - wspomina Tomek Miąsik. "Dzwoniłem do innych z tą tragiczną informacją, ale sam do końca nie wierzyłem, że to prawda" - mówi w reportażu Sebastian Szczęsny.
Na pogrzeb przyjechał sam wojewoda dolnośląski oraz większość wójtów, burmistrzów i prezydentów z Dolnego Śląska. Znali go i cenili. Licznie pożegnali Adama koleżanki i koledzy z RMF FM. Adam został pochowany na Cmentarzu Komunalnym przy ul. Przemysłowej w Wałbrzychu.
Niestety, Adam był pierwszym, ale nie ostatnim, którzy "Odeszli na zawsze".
Pamiętamy. Przyjaciele z RMF FM.
Zobacz reportaż wspomnieniowy o Adamie Gieraku: