Marcin Gortat nie pomógł Phoenix Suns w pokonaniu aktualnych mistrzów NBA Miami Heat. Zdobył jedynie cztery punkty i miał sześć zbiórek. Drużyna Polaka, przegrywając 88:97, zaliczyła siódmą porażkę w jedenastu meczach sezonu.
Gortat przebywał na parkiecie 24 minuty, najkrócej w tym sezonie. Trafił dwa z pięciu rzutów z gry. Jego pięć zbiórek w obronie i jedna w ataku, podobnie jak liczba oddanych rzutów, to także najniższy dorobek w rozgrywkach. Ponadto odnotował dwa przechwyty, dwie straty i jeden blok. Brakowało mu również agresji w grze. Był jedynym graczem Suns występującym w meczu, który nie popełnił faulu.
Najwięcej punktów dla Phoenix zdobyli rezerwowi Markieff Morris - 16 i Shannon Brown - 14 oraz Michael Beasley 14 (także osiem zbiórek) i Goran Dragic - 12 (osiem asyst, cztery przechwyty). Najlepsi w zespole gości i w całym meczu byli natomiast Chris Bosh - 24 punkty, 9 zbiórek i LeBron James - 21 punktów, 7 zbiórek, 3 asysty.
Mecz z Miami miał być dla "Słońc" rewanżem za poniesioną 5 listopada porażkę 99:124. Mimo że w składzie Heat zabrakło kontuzjowanego Dwyane'a Wade'a, a LeBron James wystąpił mimo choroby, znów ze zwycięstwa mogli się jednak cieszyć aktualni mistrzowie.
Koszykarze z Phoenix fatalnie rozpoczęli spotkanie. Gracze pierwszej piątki spudłowali dziewięć kolejnych rzutów z gry, w tym dwukrotnie Gortat, który, jak dzień wcześniej, nie trafiał z półdystansu. Do odrabiania strat zabrali się przy stanie 0:9. Głównie po akcjach Dragica i Beasleya, po którego podaniu Polak zdobył spod kosza rzutem o tablicę swoje pierwsze punkty w meczu, udało się odrobić straty i wyjść na prowadzenie 23:18. Pierwsza kwarta ostatecznie zakończyła się wynikiem 23:23.
Po drugiej, w której Polaka na pozycji środkowego zastąpił Jermaine O'Neal, także był remis 52:52. 34-letni weteran, rozgrywający 16. sezon w NBA, tak jak w sobotnim meczu przeciwko Los Angeles Lakers, pokazał, że Gortat może się od niego jeszcze wiele nauczyć, szczególnie skuteczności. W całym meczu trafił wszystkie cztery rzuty z gry i obydwa wolne. Miał też sześć zbiórek w obronie, dwa przechwyty i dwa faule.
Gdy na parkiecie przebywali rezerwowi Suns, wynik układał się dla zespołu korzystniej. W połowie drugiej kwarty, m.in. po akcjach O'Neala i trzypunktowym rzucie Sebastiana Telfaira, gospodarze prowadzili nawet 44:35. Jednak stracili tę przewagę.
Druga połowa zaczęła się podobnie jak pierwsza. Po niespełna sześciu minutach i serii nieudanych akcji i strat graczy Phoenix, goście prowadzili 65:56. Trener Alvin Gentry posadził na ławce Gortata i jeszcze gorzej dysponowanego drugiego wysokiego Luisa Scolę. W ich miejsce weszli O'Neal i Morris. Koszykarze Miami powiększyli jeszcze przewagę do 15 punktów (75:60), po czym rezerwowi Suns ruszyli do odrabiania strat. Dwaj wysocy oraz Brown, P.J. Tucker i Telfair doprowadzili do remisu 79:79 na 8.29 przed końcem spotkania.
Gdy w połowie ostatniej kwarty wracali na boisko Dragic, Gortat i Beasley, było jednak 86:79 dla rywali. Udało się jeszcze zmniejszyć straty do 88:90 na ponad 2 minuty przed końcem, była też szansa na wyrównanie, ale piłka po rzucie Beasleya wykręciła się z obręczy. Mistrzowie NBA, prowadzeni przez Jamesa, który w ważnej akcji ograł próbującego go zablokować Gortata, nie pozwolili odebrać sobie zwycięstwa.
Jeden z największych gwiazdorów ligi był tego dnia chory. Nie uczestniczył przed meczem w treningu rzutowym. Pierwszą kwartę zakończył z zerowym dorobkiem, w trakcie spotkania wychodził do szatni i wracał na ławkę, ale w decydujących momentach poprowadził drużynę do zwycięstwa.
"Słońca" z czterema zwycięstwami i siedmioma porażkami zajmują przedostatnią 14. lokatę w Konferencji Zachodniej. Miami (8-3) są na trzecim miejscu we Wschodniej. Kolejne spotkanie Suns rozegrają w środę we własnej hali z Portland Trail Blazers.