Polscy piłkarze ręczni przegrali 26:27 ważny pojedynek z Holendrami w eliminacjach mistrzostw Europy 2022. Decydującego gola biało-czerwoni stracili niemal równo z końcową syreną. W konsekwencji spadli w tabeli grupy 5. na trzecie miejsce.
Bezpośredni awans na Euro 2022 wywalczą z każdej grupy dwa pierwsze zespoły oraz cztery drużyny z trzecich pozycji z najlepszym bilansem.
W grupie piątej Polaków wyprzedzają w tej chwili przewodzący stawce Słoweńcy i właśnie Holendrzy. Czwarte, ostatnie, miejsce w tabeli zajmuje - z zerowym dorobkiem punktowym - reprezentacja Turcji.
W niedzielnym pojedynku z Holendrami biało-czerwoni od samego początku mieli ogromne problemy z grą w ataku: najpierw z wypracowaniem sobie czystej sytuacji rzutowej, a kiedy już poprawili się w tym elemencie, to albo fatalnie pudłowali, albo na drodze stawał im Bart Ravesbergen.
Dość powiedzieć, że w pierwszej połowie meczu Polacy z 11 goli tylko siedem zdobyli z gry.
Rywale nie potrafili jednak wykorzystać kłopotów biało-czerwonych i wynik cały czas oscylował wokół remisu. W przeciwieństwie do ataku Polacy świetnie spisywali się w defensywie, do tego w bramce klasę kolejny raz pokazał Adam Morawski.
Na przerwę w nieco lepszej sytuacji mogli schodzić Holendrzy, którzy prowadzili 11:10, ale piłkę mieli Polacy - i w ostatnich sekundach przed zejściem do szatni przeprowadzili chyba najlepszą akcję pierwszych 30 minut meczu. W idealnej sytuacji znalazł się Kamil Syprzak i pewnie trafił do siatki.
Drugą połowę spotkania podopieczni Patryka Rombla rozpoczęli obiecująco: nie minęły dwie minuty, a już mieli na koncie dwa gole.
Kilka chwil później Morawski odbił piłkę, ale jego koledzy z pola nie wykorzystali szansy na podwyższenie wyniku. Z drugiej strony błąd w ataku popełnili Holendrzy - i po szybkiej akcji i trafieniu Szymona Sićki nasi reprezentanci wygrywali 14:12.
Kilka chwil później rozgrywający polskiej kadry znów przedarł się przez defensywę rywali i zrobiło się 15:12.
Był to dobry fragment gry biało-czerwonych - niestety tylko fragment.
W 40. minucie na rzut przez całe boisko zdecydował się Dani Baijens, który wykorzystał fakt, że polska bramka była pusta, i na tablicy wyników ponownie widniał remis (17:17).
Przy stanie 20:20 Holendrzy grali w przewadze i świetnie ten okres wykorzystali: odskoczyli na 22:20 - i była to pierwsza sytuacja w tym meczu, kiedy prowadzili różnicą dwóch goli.
Biało-czerwoni zdołali szybko odrobić straty i po raz kolejny był remis (22:22).
Na 100 sekund przed końcem meczu na tablicy wyników widniał remis 26:26.
Piłkę mieli Holendrzy: rewelacyjny Kay Smits przedarł się przez polską defensywę, ale poślizgnął się przy rzucie i Morawski odbił piłkę.
W tamtym momencie w lepszej sytuacji - i nieco bliżej zwycięstwa - byli Polacy. Po rozegraniu akcji po obwodzie na rzut zdecydował się Sićko, ale bramkarz Holandii udanie interweniował.
Rywale biało-czerwonych mieli piłkę i osiem sekund na rozegranie akcji. Zrobili to nie tylko skutecznie, ale i bardzo efektownie: Kay Smits z wyskoku dał wygraną swojej drużynie.