Polscy piłkarze wygrali wszystkie dotychczasowe cztery mecze eliminacji mistrzostw Europy, w dodatku bez straty gola. "Jesteśmy uznawani za faworyta i nie ukrywam, że to przyjemne uczucie” – uważa bramkarz Wojciech Szczęsny, który po krótkiej przerwie wraca do kadry.
Tegoroczne, skondensowane eliminacje Euro 2020 kadra biało-czerwonych rozpoczęła ze Szczęsnym w bramce - pokonała Austrię 1:0 i Łotwę 2:0. Pod koniec maja bramkarz Juventusu Turyn przeszedł zabieg artroskopii prawego kolana, dlatego zabrakło go w czerwcowych spotkaniach. Z Macedonią Północną (1:0) i Izraelem (4:0) Łukasz Fabiański też zachował czyste konto. Teraz selekcjoner Jerzy Brzęczek znów będzie musiał zdecydować, na którego z nich postawić. Z rolą rezerwowego musi pogodzić się Łukasz Skorupski.
Trener jeszcze nie powiedział nam, kto stanie w bramce w piątek w Lublanie. Do meczu zostały trzy dni, więc zapewne wkrótce się dowiemy. A jeśli chodzi o wspomniany zabieg, plan był taki, że będę się operował po ostatnim meczu kadry w czerwcu. Potem pojawił się pomysł przyspieszenia, zaraz po odpadnięciu z Ligi Mistrzów, by zdążyć na spotkania reprezentacyjne. Kontuzję złapał jednak drugi bramkarz Juventusu i nie mogłem nic zrobić. W ostatnich dwóch tygodniach sezonu kolano mi puchło po każdym treningu, dlatego zdecydowano, że trzeba operować, a na kadrę nie pojadę. Na szczęście na wynikach to się nie odbiło, bo były dwa zwycięstwa bez straty gola. Do tego Łukasz był zadowolony, a ja zdrowy - tłumaczył Szczęsny na spotkaniu z dziennikarzami w Warszawie.
Biało-czerwonych, którzy z kompletem 12 punktów wyraźnie prowadzą w grupie, czekają teraz spotkania z teoretycznie najgroźniejszymi rywalami w grupie.
Jesteśmy gdzieś w połowie drogi, bo trzeba zdobyć 20 punktów, aby awansować. Ale też zagraliśmy dopiero mniej niż połowę meczów. Dwa pozytywne wyniki we wrześniu ustawią nas już na ostatniej prostej. To bardzo ważne spotkania, trzeba szanować rywali, dlatego w tym momencie koncentrujemy się na wygraniu eliminacji, a nie na tym, co możemy osiągnąć w turnieju finałowym - stwierdził 29-letni bramkarz.
Polacy powszechnie uznawani są za faworyta i kolejnych gier eliminacyjnych, i całej grupy, a Szczęsny przekonuje, że to "przyjemne uczucie".
Jeśli kibice oczekują od nas następnych zwycięstw, to znaczy, że wierzą w polską reprezentację. Obecna kadra miała nieprzyjemny moment, takiego pomundialowego kaca, ale na szczęście los nam pomógł i wówczas nie rozgrywaliśmy spotkań eliminacyjnych. A co do przyszłości - trzeba wymagać od nas awansów na wielkie imprezy - dodał.
We wtorek wieczorem kadrowicze mają zaplanowaną odprawę taktyczną dot. zespołu Słowenii.
Ciężko się gra na takich terenach, jak Słowenia czy Czarnogóra w poprzednich eliminacjach. Trzeba wybiegać, siłowo wywalczyć punkty. Słoweńcy mają w składzie zawodników wysokiej klasy, niektórzy występują we włoskich klubach, więc zdążyłem ich dobrze poznać - powiedział Szczęsny o takich zawodnikach, jak obrońca Jure Balkovec oraz pomocnicy Josip Ilicic i Jasmin Kurtic.
Po słabym początku eliminacji - dwa remisy i porażka - 10 czerwca Słowenia pokonała na wyjeździe Łotwę 5:0 i w tabeli grupy G zajmuje czwarte miejsce. Traci już tylko dwa punkty do Izraela, plasującego się na drugiej pozycji, dającej awans do mistrzostw Europy.