„To był jak na razie mój najlepszy sezon, ale były też błędy. To pokazuje mi, że mogę być jeszcze lepszym zawodnikiem” – mówi Patrykowi Serwańskiemu Dawid Kubacki. Czwarty skoczek klasyfikacji generalnej Pucharu Świata opowiedział o najważniejszych momentach tego sezonu oraz o czasie, który teraz podobnie jak wszyscy spędza w domu: „Uczę się, bo chcę zdobyć licencję pilota” – podkreśla Kubacki.
Patryk Serwański, RMF FM: Jak spędzasz te ostatnie tygodnie? Zakładam, że podobnie jak koledzy z reprezentacji cieszysz się pobytem w domu po długim sezonie pełnym podróży.
Dawid Kubacki: Dla nas pobyt w domu jest czymś czego byśmy chcieli, zwłaszcza po sezonie, ale na pewno nie w takiej formie. U nas zaczyna się już robić wiosennie. Wcześniej była jeszcze zimowa aura. Gdyby to był normalny czas, to byłaby możliwość pójść na narty czy na spacer. Wykorzystać różne aktywności. Trzeba się jednak mocno ograniczać, a to nie jest takie fajne. Zaczęliśmy już treningi z myślą o nowym sezonie. Dla nas ten czas jest mało wesoły, bo wiosenne treningi charakteryzują się tym, że są naprawdę trudne.
Poświęciłeś trochę czasu modelarstwu, bo to przecież twoja pasja?
Nie miałem okazji. Po powrocie z Norwegii nie wracałem do domu rodzinnego, gdzie są moje wszystkie modele. Spędziłem ten czas z żoną w Zakopanem. Nie było możliwości, żeby odwiedzić rodziców. Wszystkie pasje leżą odłogiem. Modele muszą poczekać na lepsze czasy.
Pojawiają się opracowania mówiące o tym jak przyroda, zwierzęta niejako odpoczywają od nas w tym czasie epidemii. Gdybyśmy mieli szukać jakiegokolwiek pozytywnego aspektu obecnej sytuacji to może właśnie tu trzeba go szukać. W Zakopanem zauważyłeś coś takiego?
Osobiście jakiejś aktywności zwierząt nie zauważyłem, ale w internecie informowano o sarnach w Zakopanem, choć to akurat nic dziwnego. Nie raz w okolicach ronda Kuźnickiego sarny wychodziły z lasu. Ale na pewno przyroda ma teraz więcej swobody. Ludzi na wszystkich górskich szlakach nie ma. Zwierzęta nie wiedzą czemu nas tam nie ma. Normalnie zapewne trzymają się z daleka od szlaków. Ale czy ta swoboda przyrody to jakiś duży pozytyw? Nie wiem. Chyba w tej sytuacji ciężko szukać naprawdę dużych pozytywów. Trzeba zadowolić się jakimiś mniejszymi.
A jak konkretnie wygląda teraz twój czas w domu? Być może dla kibiców będzie to jakiś pomysł, który będą mogli sami wykorzystać.
Czy będę inspiracją to nie wiem i podejrzewam, że pewnie nie. Ten mój plan dnia wygląda teraz dość monotonnie. Rano robię trening. Później coś zjem, odpocznę. Musi być też czas na obejrzenie czegoś fajnego, albo zagranie w grę. Sporo czasu spędzam też na nauce, bo kontynuuje pracę nad moją licencją lotniczą i tak te dni lecą. Troszkę tak - można powiedzieć - leniwie i powoli, troszkę nudno, bo chciałoby się robić coś ciekawszego, ale staram się dostrzegać pozytywne aspekty. Mogę się w końcu nacieszyć żoną. Ona teraz też nie pracuje i mamy dużo wspólnego czasu dla siebie.
Zastanawiałeś się już na minionym sezonem? Może coś mógłbyś zrobić lepiej, osiągnąć coś więcej? Pojawiły się takie myśli? Miałeś w tym roku fantastyczne wyniki, świetną serię miejsc na podium. A czy masz jakieś poczucie niedostatku?
Oczywiście po sezonie trzeba wszystko przeanalizować, podsumować wykonaną pracę. Ten sezon był moim najlepszym jak do tej pory. Z dużą ilością fajnych momentów. Ale mam świadomość tego, że popełniałem błędy. To mi pokazuje, że nie jestem na końcu własnych możliwości. Mogę pewne elementy udoskonalić i być jeszcze lepszym. Analiza po sezonie polega na tym, by wytknąć sobie błędy, zastanowić co można zrobić lepiej, żeby kolejna edycja Pucharu Świata była jeszcze lepsza.
Umiałbyś wybrać z tych wielu momentów jeden najpiękniejszy z minionej zimy? Coś o co będzie można zapytać się za kilkadziesiąt lat, a ty od razu będziesz miał ten obraz przed oczami?
Bischofshofen ma pod tym względem bardzo mocną pozycję. Ostatni konkurs Turnieju Czterech Skoczni. Tam było bardzo dużo emocji, bardzo dużo się działo. Na pewno będę to jeszcze długo wspominał i będą mi się przypominały nowe rzeczy, z których w styczniu nie zdawałem sobie sprawy. To na pewno jeden z mocniejszych punktów tego sezonu. Bardzo fajne było podium w Zakopanem, kiedy razem z Kamilem na nim staliśmy. To też bardzo fajne przeżycie, hymn odśpiewany a capella przez kibiców - to zawsze zostawia ciarki na plecach. W sumie seria miejsc na podium też była bardzo przyjemna, ale jeden moment sezonu, który miałbym podkreślić to Bischofshofen.
Świat sportu po epidemii może się znacząco zmienić. Także świat skoków narciarskich może być za kilka miesięcy inny niż jeszcze w tym sezonie. Konsekwencje epidemii mogą być poważne.
Wydaje mi się, że jeśli chodzi o kwestie treningów na skoczni, bo to jest teraz ograniczone, problem zniknie, gdy sytuacja się uspokoi i zaczniemy wracać do normalności. Przecież do treningu na skoczni też potrzeba jest choćby obsługa. Ale do tego powrotu na skocznię mamy czas, bo prawda jest taka, że wchodzimy na nią zawsze dopiero w maju. Mamy jeszcze czas. A ja mam nadzieję, że sytuacja zostanie szybko opanowana i wrócimy choć z grubsza do normalności. Jeśli chodzi o finanse i organizatorów zawodów to podejrzewam, że może być problem. Część albo nawet cała Letnia Grand Prix może się nie odbyć. Słyszałem takie głosy. Wszystko się okaże, kiedy sytuacja zdrowotna się unormuje. Zobaczymy w jakiej kondycji będą sponsorzy, organizatorzy poszczególnych konkursów. Ciężko mi powiedzieć. Pewnie mądrzejsze będą władze FIS-u. Czy trzeba będzie zmienić formułę LGP, żeby zawody odbyły się przy mniejszych kosztach? Nie jestem ekspertem, ale zdaję sobie sprawę, że może być różnie a my musimy poczekać na rozwój wypadków.
Za kilka dni Święta Wielkanocne. Będą na pewno wyjątkowe, bo jednak musimy liczyć się z ograniczeniami. Jaką rolę dla ciebie mają te właśnie święta?
Nie będę rozstrzygał na pewno sporu pomiędzy Świętami Bożego Narodzenia a Świętami Wielkanocnymi. Dla mnie święta to czas spędzony w domu. To jest fajny element świąt, bo zawsze jest czas dla rodziny, na odwiedzenie najbliższych. Śniadanie wielkanocne, śmigus-dyngus, choć to akurat nie jest najważniejszy element tego czasu. Bardziej może element takiej integracji z rodziną. To czas, żeby oderwać się od rzeczywistości, odpocząć. Ale w tym roku na 99 procent będzie inaczej. Uroczystości kościelne nie będą odbywały się w zwykłym wymiarze. Spotkania rodzinne także będą ograniczone. U nas do najbliższej rodziny. Każdy chyba ma świadomość, że ryzyko ciągle jest duże. Lepiej te jedne święta spędzić trochę bardziej na spokojnie, niż kolejnych nie doczekać. Tak do tego podchodzę.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Prezes Polskiego Związku Biathlonu: Powrót zawodników do kraju był szalony. Nasz sprzęt został w Finlandii