W wodzie spędziła ponad połowę swojego dwudziestotrzyletniego życia. Do basenu wskoczyła w wieku 9 lat, kiedy mama namówiła ją na rehabilitację. Oliwia Jabłońska opowiada o spełnianiu marzeń, o treningach w czasie pandemii i o planach na medal w Tokio.
Oliwia Jabłońska to pływaczka paraolimpijska z Wrocławia. Specjalizuje się w stylu motylkowym oraz dowolnym. Przygotowuje się do startu w przełożonych na 2021 rok Igrzyskach Paraolimpijskich w Tokio, gdzie planuje popłynąć po złoto.
Co czujesz kiedy stoisz na słupku startowym?
Kiedyś rozglądałam się wokół, patrzyłam na inne zawodniczki. Właściwie tylko trenowałam fizycznie, trema nie pozwalała mi się skupić. Zupełnie nie wiedziałam co znaczy zaplanować swój start. Dzisiaj słupek to dla mnie zupełnie coś innego. Praca z obecnym teamem - psychologiem sportowym ii trenerami - uświadomiła mi, że w momencie startu liczę się tylko ja i tor. To pozwala mi zrealizować plan, który założyłam sobie z trenerami. Najważniejsze jest tu i teraz.
Wychodzisz z wody po starcie i co dalej?
Po wyjściu z wody szukam swoich trenerów, są dla mnie ważni. Dają mi wsparcie, uczą wielu rzeczy - nie tylko tych sportowych, ale też życiowych. Tworzymy team, który sobie ufa. Ich obecność to niezbędny element wyścigu, jak woda czy gwizdek. Czy to była wygrana czy przegrana - nieważne, od razu analizuję start od początku do końca. Kiedy wygram - mam moment na przeżycie intensywnych emocji i szykuję się do ceremonii medalowej. Świętowanie dopiero po zawodach. (śmiech)
A później po prostu wracasz do domu?
Tak, spędzam czas z rodziną, która jest dla mnie bardzo ważna. Dają mi siłę i pomagają się zregenerować, nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Zwłaszcza mój piesek Scooby! Mój dzień jest bardzo zorganizowany, dokładnie wiem, kiedy mam zjeść obiad, a kiedy mogę zaplanować chwilę na obejrzenie filmu. Kiedy jest tak mało wolnego, moim priorytetem są relacje - są dla mnie zbyt ważne, żeby je zaniedbać przez brak czasu.
Oprócz pływaczki i paraolimpijki, kim jesteś?
Jestem córką, koleżanką, przyjaciółką, studentką. Staram się mieć życie poza basenem, rozwijać różne pasje, ale też czasami po prostu nie robić nic. Wiadomo, że kiedy zbliżają się Igrzyska, mój rytm wyznaczają godziny w wodzie i nie łatwo mnie z niej wyciągnąć. Ten rok to wielkie wyzwanie, miał być rokiem olimpijskim, być może najważniejszym w moim życiu. Mój wytrwale realizowany od czterech lat plan nie przewidywał, że będzie to rok globalnego zamieszania.
No właśnie, świat sportu jest aktualnie w trudnej sytuacji - jak odnajdują się sportowcy w czasie pandemii?
Jeszcze zanim Igrzyska w Tokio przełożono na 2021 rok, trenowanie stało się praktycznie niemożliwe z powodu zagrożenia epidemicznego. Mimo trudnej sytuacji, dalej staram się jak najlepiej przygotowywać do paraolimpiady. Nic nie zastąpi mi "czucia wody", ale nie mogę wypaść z formy. Mój team robi co może, żebym miała sprzęt do ćwiczeń w domu. Przesunięcie Igrzysk to nie tylko zmiana w planach treningowych, ale również duże obciążenie psychiczne. Cztery lata wysiłków i wyrzeczeń, a obrany cel oddala się o kolejne 365 dni. A ja naprawdę byłam zafascynowana startem na paraolimpiadzie w tym roku, czułam, że jestem w formie.
Przełożenie Igrzysk traktuję jak złapanie oddechu, chwila na ułożenie nowego planu. Rozumiem tę decyzję i wiem, że dzisiaj najważniejsze jest nasze zdrowie. Cieszę się, kiedy widzę jaką odpowiedzialnością się wykazujemy - a zwłaszcza sportowcy. Jestem dobrej myśli - Igrzyska to nagroda, którą w końcu dostanę. Za rok pojadę do Tokio, będę spełniać swoje marzenia w towarzystwie wspaniałych ludzi z reprezentacji i... może przywiozę ze sobą medal dla Polski.
Kim była Oliwia Jabłońska przed Igrzyskami Paraolimpijskimi w Rio, a kim jest teraz?
Wcześniej po prostu trenowałam i startowałam, teraz jestem zawodniczką. Przez te 4 lata nauczyłam się wielu rzeczy. Po pierwsze zaczęłam słuchać swojego ciała, wiem, że potrzebuje czasu na regeneracje - i to dla zawodników wcale nie jest oczywiste. To nie jest tak, że mamy ciągle trenować i trenować, ale realizować plan, który ma wiele aspektów. Dzisiaj też wiem, że nie wystarczy tylko wystartować i dopłynąć do mety - ważne jest, aby działać według scenariusza, rozłożyć swoje siły. Mam władzę nad swoim ciałem i dzięki temu zawsze wiem co robię. Sporo też zajęło mi nauczenie się bardzo ważnej rzeczy: kiedy wychodzę z basenu to nie tylko ciałem, ale też głową. I to jest coś, co daje mi dużo spokoju. Muszę jeszcze popracować nad tym, aby chwilami samej sobie odpuścić, choć wiem, że emocje w tym świecie są nieodłącznym elementem i nie da się przed nimi uciec, to uczę się zamykania rozdziałów. Gdy coś mi nie wychodzi to długo to analizuję dlatego mam nadzieję, że w 2021 roku będę Oliwią, która szybko sobie z tym radzi, śmiało patrzy i planuje przyszłość.
Materiały prasowe